Przez chwilę wpatrywałam się w Michaela zaskoczona, mrugając tylko
oczami. Sens jego pytania doszedł do mnie dopiero po jakimś czasie.
Czy podkochuję się w Jamesie Potterze?
- Oczywiście, że nie! - odezwał się oburzony głosik w mojej głowie - To
przecież Potter! Palant, kretyn, napuszony zarozumialec, et cetera, et
cetera...
- A może...? - odparł drugi głosik, spokojniejszy, ale i bardziej natrętny.
Czy to w ogóle możliwe, żebym mogła zakochać się w Potterze? W tym
Potterze, którego szczerze nie znoszę od tylu lat? Niby kiedy miałabym się w
nim zakochać? Chyba bym to zauważyła, prawda?
Jednocześnie
przez moją głowę przemknął szereg wspomnień, jakby specjalnie wybranych na
poparcie tej hipotezy. Przypomniałam sobie nasz pierwszy pocałunek na początku
piątego roku, po którym wszystko między nami się skomplikowało. Przypomniało mi
się, jak zaczęłam myśleć o nim życzliwiej, kiedy dowiedziałam się, że ze
względu na Remusa został animagiem. Przypomniało mi się, że denerwował mnie
fakt, że umawiał się z innymi dziewczynami, mało tego - jednej z nich zrobiłam
na złość, wręczając jej powiększoną mysz na transmutacji. Przypomniał mi się
nasz pocałunek na polanie w Zakazanym Lesie i to błogie poczucie bezpieczeństwa
w jego ramionach.
Czy to
wszystko znaczyło, że zakochałam się w Jamesie? Przecież on zupełnie nie
zmienił się przez te wszystkie lata. Dalej targał sobie włosy, znęcał się nad
słabszymi i popisywał na każdym kroku. Więc może to ja się tak bardzo
zmieniłam? Ale... Czy to w ogóle jest możliwe?
-
Michael... To nie tak... - odparłam niepewnie - Przyznaję, kiedyś bardzo
Pottera nie lubiłam, a teraz zaczynam w nim zauważać jakieś... hmm... zalety...
Ale na pewno, na pewno, na pewno się w nim nie podkochuję! - dodałam, nieco
głośniej, niż miałam w planach.
- Ooo...
Widzę, że to poważna sprawa - odparł Michael spokojnie - Cóż, chyba musisz
jeszcze trochę dorosnąć, żeby zrozumieć swoje uczucia, Lily... - dodał,
pochylając się nade mną i całując mnie w czoło.
W tym
właśnie momencie na horyzoncie pojawił się James. Stanął jak wryty na widok
pochylonego nade mną chłopaka, ale Michael wcale nie sprawiał wrażenia
speszonego jego widokiem. Wyprostował się, uśmiechnął do mnie, po czym pewnym,
sprężystym krokiem ruszył w stronę Pottera. Zamiast go jednak od razu minąć,
szepnął mu najpierw coś na ucho.
- Co on ci
powiedział? - zapytałam, kiedy Michael zniknął za zakrętem korytarza, chociaż
czułam, że nie do końca chcę znać odpowiedź.
James
jednak milczał. Zamiast tego podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił.
Trwało to jednak tylko kilka sekund, bo po chwili ciszę rozdarł pisk jakiejś
dziewczyny, a ja przestraszona odskoczyłam od Pottera, odnajdując wzrokiem
krzyczącą pannę.
Gryfonka,
która nam przerwała, była niezbyt wysoka, miała ciemne, kędzierzawe włosy i
szare oczy. Nie była podobna do Candace Larocca, ale pomyślałam sobie, że to
właśnie z nią zobaczyłam Pottera godzinę wcześniej na błoniach. Sądząc z jej
reakcji, musiała to być jego nowa dziewczyna.
- Co ty
wyprawiasz, kotku? - wycedziła nieznajoma - JA TU TYLKO NA CHWILĘ WYCHODZĘ DO
ŁAZIENKI, A TY JUŻ ZACZYNASZ PRZYSTAWIAĆ SIĘ DO INNYCH DZIEWCZYN? ANI NA CHWILĘ
NIE MOŻNA SPUŚCIĆ CIĘ Z OKA!
Na
szczęście, Gryfonka skupiła się wyłącznie na Potterze, więc udało mi się
dyskretnie ulotnić. Wędrując korytarzami zastanawiałam się jednak, co takiego
James usłyszał, że mnie przytulił. Na samą myśl o tym, że Michael zwierzył mu
się ze swoich podejrzeń poczułam, jak coś skręca mnie w żołądku.
Nie dane
mi było jednak długo się nad tym zastanawiać, bo w pewnym momencie niemal
wpadłam na Courtney. Dziewczyna zmierzyła mnie niechętnym spojrzeniem i pewnie
minęłaby mnie bez słowa, gdybym jej nie zaczepiła.
-
Wyjaśnisz mi wreszcie, co takiego zrobiłam, że mnie unikasz? - zapytałam,
wyraźnie zniecierpliwiona - Nie sądzisz, że jeśli zrobiłam coś nie tak,
najlepiej będzie, jeśli mi o tym powiesz?
Courtney
sprawiała wrażenie, jakby zastanawiała się nad tym, co usłyszała. Wreszcie
westchnęła i odparła, rzucając mi złowrogie spojrzenie:
- Chodzi
mi o Michaela. To dobry chłopak i nie podoba mi się, że go wykorzystujesz. Poza
tym James jest moim przyjacielem i nie chcę, by cierpiał z twojego powodu -
wydusiła z siebie. Sprawiała wrażenie, jakby wyraźnie jej ulżyło.
- Po
pierwsze: nie wykorzystuję Michaela - odparłam - Nigdy nie wyznałam mu miłości
i zawsze starałam się być względem niego szczera. Wiem, że to dobry chłopak i
zasługuje na kogoś, kto będzie go kochał, dlatego dziś ze sobą zerwaliśmy.
- Tak? -
zapytała Courtney, trochę zbyt skwapliwie. Przytaknęłam, po czym mówiłam dalej:
- Po
drugie: nie wydaje mi się, żeby Potter cierpiał z mojego powodu. Mam prawo
ułożyć sobie życie z kim chcę i jeśli sama nie wtrącam się do jego relacji z
tymi wszystkimi panienkami, to i on nie ma prawa mieszać się w moje sprawy.
- Naprawdę
zerwałaś z Michaelem? - powtórzyła swoje pytanie Courtney, zupełnie ignorując
to, co powiedziałam przed chwilą na temat Jamesa.
Przypatrzyłam
się jej uważnie i dopiero teraz dostrzegłam, że jest zarumieniona, a jej oczy
dziwnie błyszczą.
- Więc to
o to chodziło? - zapytałam łagodnie - Byłaś zazdrosna o Michaela?
Rumieńce
na twarzy Courtney zrobiły się jeszcze ciemniejsze.
- Teraz
rozumiem... - kontynuowałam - Wydawało ci się, że kocham Jamesa, a Michaela
tylko wykorzystuję. Gdyby chodziło o jakiegokolwiek innego chłopaka, to byś się
tym aż tak nie przejęła, ale nie chciałaś, żebym zraniła kogoś, na kim ci
zależy, dlatego wolałaś mnie unikać?
- Gdybym
miała pewność, że naprawdę podoba ci się Michael, byłoby inaczej... - wydukała
Courtney - Wtedy bym to zaakceptowała. A tak, jednocześnie mieszałaś zarówno w
życiu mojego najlepszego przyjaciela, jak i chłopaka, którego od dawna lubię.
-
Powiedziałaś mu o tym kiedyś? - zapytałam, a Courtney pokręciła przecząco głową
- Wiesz, co ci powiem? Myślę, że masz u Michaela duże szanse. Nie sprawiał
wrażenia jakoś bardzo przejętego naszym zerwaniem, więc może i mu się podobam,
ale na pewno nie jest we mnie zakochany - stwierdziłam.
Na twarzy
Courtney zakwitł delikatny uśmiech, którego tak bardzo mi brakowało.
- To jak,
zgoda? - zapytałam, wyciągając rękę w kierunku przyjaciółki. Gdy uścisnęła moją
dłoń, poczułam, jak z serca spada mi wielki ciężar.
*
-
Słyszałam, że poznałaś już Juliet? - zagadała mnie Emily, gdy weszłam do
dormitorium.
- Juliet?
- Tak się
nazywa nowa dziewczyna Pottera - wyjaśniła mi przyjaciółka, po czym zaczęła
naśladować jej piskliwy głos. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Candace
już mu się znudziła? - zapytałam mimochodem, przykrywając się kołdrą.
- Miał
dość tego, że bez przerwy potrafi gadać tylko o kosmetykach. Tak w każdym razie
powiedział mi Syriusz.
- Syriusz?
- zapytałam, podrywając się z łóżka.
Emily
lekko się zarumieniła i odparła z uśmiechem:
-
Pogodziliśmy się... No, trochę to trwało i w międzyczasie miał ze trzy inne
dziewczyny, ale powinnam cieszyć się tym, że do mnie wrócił, prawda? To pozwala
mi mieć nadzieję, że kiedyś może naprawdę się we mnie zakocha.
Uśmiechnęłam
się szeroko, zadowolona z faktu, że moja przyjaciółka znów jest szczęśliwa.
Pogodziłam się z Courtney, a Emily znowu jest z Blackiem. Tak, wszystko
zdecydowanie wraca do normy.
*
Choć dość
długo wierciłam się w łóżku, nie byłam w stanie zmrużyć oka. Przez całe to
zamieszanie z Michaelem, Jamesem i Juliet, nie zjadłam nawet kolacji i teraz
mój żołądek dawał mi jasno do zrozumienia, że powinnam czymś go zapełnić.
Pomyślałam o świetnie zaopatrzonej kuchni i miłych skrzatach domowych, które
gotowe były spełnić każdą moją prośbę, więc wyplątałam się z pościeli,
narzuciłam na ramiona szlafrok i cichutko wysunęłam się z dormitorium.
- No
wiesz, nie sądzę... - usłyszałam pełen zwątpienia głos Syriusza Blacka, gdy
tylko otworzyłam drzwi. Zatrzymałam się wpół ruchu i już miałam zamiar wycofać
się z powrotem do sypialni, gdy usłyszałam głos Pottera, który sprawił, że
leciutko wychyliłam się do przodu, by lepiej go słyszeć.
- Daj
spokój, Łapo! - odparł James wesoło - Ten Danniels powiedział mi wtedy na ucho:
"jesteś wielkim szczęściarzem, Potter". Chyba rozumiesz, co to
oznacza? Jednak Evans na mnie zależy i nawet on musiał to zauważyć.
Serce
zaczęło mi szybciej bić, kiedy okazało się, że rozmawiali o mnie.
- No tak,
ale chodzisz teraz z Juliet, pamiętasz? Takie piskliwe stworzonko z
lokami, kojarzysz? - zapytał Syriusz z wyczuwalną ironią w głosie.
- Właśnie
o to chodzi! Żebyś ty widział minę Evans, jak Juliet nam przeszkodziła, stary!
Zobaczysz, nie miną dwa tygodnie, a Evans zacznie mnie błagać o chodzenie! -
mówiąc to, zaśmiał się triumfalnie.
Nie chciałam
już słuchać dalszej części ich rozmowy. Cichutko z powrotem weszłam do
dormitorium, zapominając nawet o tym, że nadal byłam głodna.
Więc
Michael myśli, że podkochuję się w Potterze? W tym płytkim imbecylu, który
wykorzystuje inne dziewczyny i chce, żebym BŁAGAŁA go o randkę? To śmieszne...
Jak ja w ogóle mogłam się nad tym zastanawiać?
Jamesie
Potterze, jeszcze nie znasz Lily Evans! Niedoczekanie twoje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz