Po
zdarzeniu w Hogsmeade, James i ja na dobre przestaliśmy ze sobą rozmawiać.
Potter był zły zarówno na mnie, bo nie okazałam ani odrobiny zazdrości, jak i
na siebie, bo na moich oczach zrobił z siebie idiotę. O wnętrze mojej czaszki
zaś wciąż obijały się słowa, mówiące o tym, że będę go błagać na kolanach o
randkę. Nie miałam więc zamiaru w żaden sposób załagodzić całej tej sytuacji,
choć pewnie wystarczyłoby podejść do Jamesa i powiedzieć mu, że już się na
niego nie gniewam.
Konsekwentnie
więc unikaliśmy swojego towarzystwa, co zaczęło już irytować zarówno Huncwotów,
jak i moje przyjaciółki. Byliśmy jednak nieprzejednani i choć od kilku tygodni
nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa, atmosfera między nami była tak
napięta, że wyczuwali ją chyba wszyscy Gryfoni. Jedynym plusem całej tej
sytuacji był fakt, że Potter nie znalazł sobie nowej dziewczyny, a Juliet nie
chciała nawet o nim słyszeć. Czułam więc ulgę wiedząc, że nigdzie nie natknę
się na Jamesa obściskującego się z jakąś panną, dzięki czemu cała ta sytuacja
między nami była nieco łatwiejsza do zniesienia.
Nasze
grudniowe zajęcia minęły błyskawicznie i nagle okazało się, że pozostało już
tylko kilka dni do przerwy świątecznej. Było mi bardzo przykro z tego powodu,
bo choć wolałabym zostać w Hogwarcie, nawet gdyby zupełnie opustoszał, zdawałam
sobie sprawę, że powinnam wrócić do domu. Nie umiałam sobie wyobrazić świąt bez
mojej mamy, ale wiedziałam, że moim obowiązkiem jest wspieranie Petunii i taty.
Na dwa dni
przed planowanym powrotem do Little Whinging, dostałam jednak przy śniadaniu
taki oto list:
Kochana
córeczko
Jesteśmy
zaproszeni na święta i Nowy Rok do babci Gertrudy. Oczywiście, byłbym bardzo
szczęśliwy, gdybyś pojechała tam z nami, ale zdaję sobie sprawę, że w tych
okolicznościach wolałabyś zostać w szkole, więc daj mi tylko znać, czy mam na
Ciebie czekać na dworcu.
Kocham
Cię,
Tata.
Ps. Masz pozdrowienia od Petunii. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku.
Ps. Masz pozdrowienia od Petunii. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku.
List tak
mnie ucieszył, że mogłam go już właściwie uważać za swój bożonarodzeniowy
prezent. Perspektywa świąt w domu, bez mamy, była dla mnie bardzo
przytłaczająca, ale skoro tata sam zaproponował mi, bym została w szkole,
uznałam, że nic złego się nie stanie, jeśli skorzystam z jego oferty.
- Lily...
- syknęła ze złością Alice, kiedy wykonałam z radości tak gwałtowny ruch, że
oblałam przyjaciółkę dyniowym sokiem - Co ty wyprawiasz?
-
Przepraszam, Alice. - odparłam, posyłając jej promienny uśmiech - Po prostu
cieszę się, że mogę zostać w Hogwarcie na święta!
- Chłoszczyść! - mruknęła Alice, usuwając z szaty plamę po soku -
Jesteś pewna, że nie chcesz wrócić do domu? Ani ja, ani Emily przecież nie
zostajemy. Będzie ci pewnie strasznie smutno samej...
- Tutaj
przynajmniej nie poczuję, że nie mam już mamy... - westchnęłam, a mój uśmiech
nieco przygasł. Alice najwidoczniej zrozumiała moje motywy, bo nie poruszała
już więcej tego tematu.
Szybko
wyciągnęłam z torby pióro i napisałam na odwrocie listu, że zostanę w
Hogwarcie, po czym przymocowałam karteczkę do nóżki sówki i pobiegłam prosto do
profesor McGonagall, by wpisać się na listę uczniów, którzy spędzą Boże
Narodzenie w szkole.
Moja
radość wyparowała ze mnie błyskawicznie, gdy przejrzałam nazwiska uczniów,
którzy zostawali w Hogwarcie. Była ich zaledwie garstka, ale nie to było
powodem zmiany mojego nastroju. James Potter również nie zamierzał wrócić do
domu na święta.
- To
bardzo dziwne... - zastanowiłam się na głos, kiedy pomagałam moim przyjaciółkom
spakować się przed wyjazdem - Wiecie, że Potter zostaje w Hogwarcie?
- Wiemy...
- stęknęła Emily, domykając wreszcie wieko kufra i sapiąc z wysiłku.
- Jak to?
- zapytałam, mierząc przyjaciółkę oskarżycielskim spojrzeniem - Czemu dopiero
teraz mi to mówisz?
- Nie
pytałaś - odparła Em niewinnym tonem, wzruszając ramionami - Syriusz mi o tym
powiedział.
- To
dlaczego on, Remus i Peter wracają do domu, a Potter zostaje? - drążyłam temat.
- Syriusz
nie wraca do domu, wiesz przecież, jaką ma okropną rodzinę... - mruknęła Emily,
siadając na łóżku - Remus zaprosił go do siebie na święta, Petera i Jamesa też.
- Więc
dlaczego Potter z tego nie skorzystał? Przecież jeszcze nigdy nie został w
Hogwarcie na święta, a pewnie chciałby spędzić czas z resztą Huncwotów, prawda?
- Czemu
mam wrażenie, że bardzo cię to interesuje? - zapytała Emily, tym samym
niewinnym tonem co poprzednio.
- Potter
wcale mnie nie interesuje - żachnęłam się - Po prostu, gdybym wiedziała, że i
on zostaje w szkole, to...
- To co?
Wróciłabyś do domu?
- Może...
-
Przecież, skoro on cię nie interesuje, to czemu ze względu na jego obecność
miałabyś zmieniać swoje plany? Coś ściemniasz, Lily... - oznajmiła, uśmiechając
się przebiegle.
-
Próbujesz mnie podpuścić? - zapytałam oskarżycielsko.
- Nie
muszę się nawet specjalnie starać - odparła Emily, rozglądając się po
dormitorium - No, jestem już chyba spakowana. Prześlę ci prezent do szkoły, a w
zamian liczę na relację, jak było z Jamesem. Uważaj na jemioły - dodała z
uśmiechem, po czym, zanim sens tych słów do mnie dotarł, zdążyła już zniknąć z
zasięgu mego wzroku.
*
Gdy
wszyscy uczniowie, którzy mieli spędzić święta z rodzinami, opuścili już zamek,
w całej Wieży Gryffindoru zostały tylko dwie osoby - ja i James Potter. Choć
warunki sprzyjały szczerej rozmowie i pogodzeniu się, wciąż konsekwentnie
udawaliśmy, że nie zauważamy swojego istnienia, co wcale nie było trudne.
Większość czasu spędzałam albo w dormitorium, albo w bibliotece, a przez pokój
wspólny przebiegałam wręcz piorunem, byle tylko przypadkiem nie natknąć się na
Jamesa. I faktycznie, przez cały kolejny dzień go nie widziałam. Byłam tak
skupiona na tym, by się z nim nie spotkać, że na siłę wynajdywałam sobie różne zajęcia.
Gdy uprzątnęłam już całe dormitorium, posegregowałam swoje rzeczy i odrobiłam
wszystkie prace domowe zadane nam na święta, zaczęłam przeglądać podręczniki i
uczyć się tematów, które dopiero mieliśmy zacząć omawiać, co chyba najlepiej
świadczy o mojej desperacji.
W
świąteczny poranek obudziłam się bardzo wcześnie i niemal natychmiast
zauważyłam stos prezentów w nogach mego łóżka. Pisnęłam z uciechy, zupełnie
jakbym była kilkuletnią dziewczynką, i zaczęłam rozrywać kolorowy papier,
którym owinięte były paczki. Od taty dostałam ładną mugolską kartkę świąteczną
i moje ulubione zdjęcie mamy w ślicznej oprawie, na którego widok z oczu
pociekły mi łzy wzruszenia. Emily wysłała mi wisiorek z zielonym kamieniem,
który niedawno wypatrzyłam w Hogsmeade i bardzo mi się spodobał. Prezentem od
Alice była zaś książka "1001 sposobów na zdobycie chłopaka".
Uśmiechnęłam się pod nosem, podejrzewając, że Larssonówna kupiła ją po to, bym
skorzystała z niej podczas przerwy świątecznej, kiedy będę z Jamesem sam na
sam. Courtney również wysłała mi książkę. Była to powieść jakiejś popularnej
ostatnio czarownicy, zajmująca czołowe miejsce na wystawie w "Esach i
Floresach".
-
"Patrz głębiej" - odczytałam napis na okładce.
No tak,
Krukonka też myślała o Potterze, kiedy wybierała dla mnie prezent.
Po
dokładnych oględzinach wszystkich paczek, poczułam, jak żołądek skręca mi się z
głodu, więc postanowiłam zejść do Wielkiej Sali na śniadanie. Kiedy jednak
przechodziłam przez pokój wspólny, ujrzałam pośrodku przepiękną choinkę, którą
zapewne ubrały w nocy domowe skrzaty. Przez chwilę wpatrywałam się jak
urzeczona w mieniące się różnymi kolorami ozdoby, gdy kątem oka dostrzegłam, że
nie jestem sama.
- Och... -
jęknęłam na widok Jamesa Pottera, który, nie wiedzieć kiedy, pojawił się w pokoju
wspólnym - We-wesołych ś-świąt - wydukałam.
-
Wzajemnie - odparł Potter, znacznie bardziej swobodnym tonem niż ja.
Skierowałam
się do wyjścia, ale jego głos mnie zatrzymał:
- Evans,
możemy porozmawiać?
Niechętnie
się odwróciłam.
- Jasne...
O co chodzi? - zapytałam niepewnie.
-
Chciałbym cię przeprosić - odparł Potter, mierzwiąc sobie włosy - Trochę
przeholowałem. I to nie jest tak, że chciałem, żebyś przede mną klękała... -
dodał szybko - Tak mi się tylko wtedy powiedziało. Zachowałem się jak ostatni
idiota, myśląc, że polubisz mnie dzięki takiej sztuczce. Naprawdę
przepraszam...
Chociaż
próbował sprawiać wrażenie pewnego siebie, zobaczyłam, że jest wyraźnie
zakłopotany i czeka z napięciem na to, co mu odpowiem. Na ten widok poczułam,
jak w całym moim ciele rozlewa się zagadkowe ciepło. Więc jednak Potter nie był
aż takim skończonym dupkiem, skoro potrafił szczerze mnie przeprosić.
- W
porządku - odparłam - Zapomnijmy o tym.
- Dzięki.
Uśmiechnął
się z nieskrywaną ulgą. Coś mi się wtedy przypomniało.
- Mogę cię
o coś zapytać?
- Jasne -
odparł zaskoczony.
- Dlaczego
zostałeś na święta w szkole?
- Aaa... O
to chodzi... - mruknął, ponownie targając sobie włosy i zerkając na mnie z
ukosa - Pomyślałem sobie, że dotrzymam ci towarzystwa - wypalił.
- Słucham?
- byłam wyraźnie zaskoczona.
-
Podejrzewałem, że ze względu na to, co się stało z twoją mamą, będziesz wolała
zostać w szkole, więc ja też zostałem, żeby mieć na ciebie oko, w razie czego.
Byłam w
stanie wydusić z siebie tylko ciche "och". Poczułam, jak moja twarz
powleka się karmazynem. Więc James został w Hogwarcie dla mnie? Nawet jeśli
przez cały czas go unikałam, nie chciał, żebym siedziała w wieży sama i gotów
był dotrzymać mi towarzystwa? Zrezygnował ze świąt w gronie przyjaciół po to
tylko, by czuwać nad kimś, kto nie miał zamiaru się do niego odzywać?
-
Dlaczego...? - zapytałam ochryple, gdy wyszłam już z pierwszego szoku.
James
szeroko się uśmiechnął.
- No
wiesz, Evans... Trochę cię, mimo wszystko, lubię.
Nie byłam
w stanie odpowiedzieć. Postawa Pottera szczerze mnie wzruszyła. Chociaż zgrywał
beztroskiego luzaka, któremu nie robiło żadnej różnicy, gdzie spędzi święta, to
jednak naprawdę się o mnie troszczył i był gotów zostać przy moim boku.
- Jeśli
chcesz mi się odwdzięczyć, zawsze możesz się ze mną umówić - dodał szybko,
najwyraźniej odczytując z mojej miny, jak wielkie zrobił na mnie wrażenie.
- Nie -
odparłam z przyzwyczajenia.
- No
trudno, musiałem spróbować - odparł James, wzruszając ramionami i udając, że
moja odmowa go nie dotknęła.
I wtedy
właśnie zauważyłam małą, niepozorną roślinkę, wiszącą dokładnie nad głową
Pottera... James stał pod jemiołą.
- Nie
umówię się z tobą - powtórzyłam, po czym, nieoczekiwanie dla samej siebie,
podeszłam do niego tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami - To ci musi
wystarczyć - dodałam, po czym pocałowałam go w policzek.
Potter był
tak zaskoczony, że nie próbował nawet mnie objąć. Gdy oderwałam usta od jego
policzka, uśmiechnęłam się do niego i opuściłam pokój wspólny, kierując się w
stronę Wielkiej Sali. Nie wiem, czy po prostu poczułam ulgę, bo się
pogodziliśmy, czy też wzruszyło mnie to, że został w szkole z mojego powodu,
ale ogarnęła mnie fala tak silnego szczęścia, że odległość dzielącą mnie od
Wielkiej Sali pokonałam w radosnych podskokach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz