piątek, 10 sierpnia 2012

Nieudany podstęp Jamesa


Gdy tylko obudziłam się następnego dnia, natychmiast przypomniałam sobie zasłyszaną rozmowę Jamesa i Syriusza. Na samą myśl o tym, że zdaniem Pottera będę BŁAGAĆ o jego względy, poczułam, jak ogarnia mnie wściekłość.
Więc on naprawdę myśli, że zdobędzie mnie poprzez zazdrość? A czy Juliet to jego pierwsza dziewczyna? Niby co może mieć w sobie takiego, czego nie miały wszystkie pozostałe? Czemu akurat o nią mam być zazdrosna?
- Idiota... - mruknęłam mściwie, marszcząc groźnie brwi.
Z jednej strony imponował mi fakt, że chociaż Potter stale otaczał się dziewczynami, jego myśli zawsze kręciły się wokół mnie, ale z drugiej, nie mogłam mu darować, że traktuje mnie tak przedmiotowo. Wolałam już, kiedy po prostu kilka razy w tygodniu proponował mi randkę, niż kiedy wykorzystywał uczucia innych dziewczyn, żeby mną manipulować.
I ja miałabym "podkochiwać się" w kimś takim? To śmieszne... Żałosne. Naprawdę.
W bojowym nastroju opuściłam dormitorium z zamiarem udania się na śniadanie do Wielkiej Sali. Kiedy jednak przechodziłam przez pokój wspólny, zauważyłam Huncwotów rozwalonych przed kominkiem i zajętych grą w Eksplodującego Durnia. Potter, jak na komendę, odwrócił się w moją stronę i wyszczerzył do mnie zęby w szerokim uśmiechu.
- Cześć, Evans!
- Cześć - mruknęłam, kierując się w stronę przejścia na korytarz. Potter jednak oderwał się od gry, zostawił swoich przyjaciół i szybko znalazł się przy mnie.
- Co słychać? - zapytał lekko.
- Nic specjalnego - odparłam zniecierpliwiona.
- Wczoraj miałaś okazję poznać moją nową dziewczynę - napomknął, niby mimochodem - Co o niej sądzisz?
Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ma nieprzeciętnie wysoki głos, ale poza tym jest całkiem ładna. Pasuje do ciebie - odpowiedziałam, z satysfakcją obserwując, jak na jego twarzy rozkwita rozczarowanie. Okazało się jednak, że nie zamierza tak łatwo się poddawać.
- Masz rację - odparł, wciąż się uśmiechając - Tak się właśnie zastanawiałem, czy... jako moja PRZYJACIÓŁKA nie podpowiedziałabyś mi, gdzie mógłbym ją zaprosić? W końcu w przyszłą sobotę jest wypad do Hogsmeade.
- Słynnemu Potterowi brakuje inwencji? - zadrwiłam - Tego się po tobie nie spodziewałam...
James nie dał się zbić z pantałyku, ale zauważyłam, że zanurzył rękę w swoich rozczochranych włosach, jakby miało mu to pomóc w skupieniu się.
- Evans, moja droga, ja mam mnóstwo pomysłów, ale mój mózg jest bardzo MĘSKI, co oznacza, że w pewnych kwestiach wolę poradzić się kobiety.
- Jakoś nigdy nie konsultowałeś ze mną swoich poprzednich randek - zauważyłam niewinnym tonem.
- Bo nie widziałem takiej potrzeby - odparł swobodnie - Teraz mam dziewczynę, na której NAPRAWDĘ mi zależy, więc liczę na wsparcie - dodał, puszczając do mnie oko.
Więc to o to chodziło. To dlatego miałam być zazdrosna akurat o Juliet. Potter nigdy nie okazywał specjalnego przywiązania do żadnej ze swoich poprzednich dziewczyn, ale tym razem chyba ma zamiar udawać naprawdę zakochanego. Cóż, niech się pomęczy. Zobaczymy, jak długo wytrwa.
- Może do kawiarni pani Puddifoot? - zaproponowałam, uśmiechając się słodko - Podobno to bardzo romantyczne miejsce. Idealne dla zakochanych.
- Świetny pomysł, dzięki. - odparł Potter przyglądając mi się uważnie. Na darmo jednak szukał na mojej twarzy jakichkolwiek oznak zakłopotania czy zazdrości. Świetnie nad sobą panowałam.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że wasza randka się uda. I, James...?
- Tak?
- Opowiesz mi później, jak było? - zapytałam, klepiąc go poufale po ramieniu - Skoro już tak bardzo angażujesz mnie w to wszystko, to chcę znać szczegóły - dodałam, obdarzając go kolejnym, promiennym uśmiechem, po czym opuściłam pokój wspólny, zostawiając go zdziwionego bardziej niż kiedykolwiek.

*

Przez najbliższy tydzień, dzielący nas od wypadu do Hogsmeade, James konsekwentnie próbował wcielić w życie swój pomysł, często pojawiając się z Juliet w zasięgu mego wzroku i udając, że świata poza nią nie widzi.
Nie wiem, czy bardziej było mi żal Pottera, który na darmo robił z siebie pajaca, czy jego dziewczyny, ślepo wierzącej w to, że znalazła kandydata, który powie jej sakramentalne "tak" przed ołtarzem. Cała ta sytuacja była tak idiotyczna, że niejeden raz miałam już ochotę otwarcie powiedzieć Jamesowi, żeby dał sobie spokój, ale zaraz wtedy przypominałam sobie ton jego głosu, kiedy mówił, że będę go błagała o chodzenie. Postanowiłam utrzeć mu nosa za wszelką cenę i tylko to się teraz dla mnie liczyło.
Wreszcie nadszedł dzień wypadu do Hogsmeade. Jako że Emily i Alice planowały spędzić ten czas ze swoimi chłopakami, postanowiłam pochodzić sobie po sklepach z Courtney. Odkąd się pogodziłyśmy, spędzałyśmy razem dużo czasu. Często wypytywała mnie o Michaela, a ja próbowałam ją przekonać, że ma u niego szanse i, od czasu do czasu, poruszałam też temat wiecznie denerwującego mnie Pottera, na co Courtney reagowała delikatnym uśmiechem.
Podczas naszej wycieczki po Hogsmeade postanowiłyśmy wpaść do jednego z nowo otwartych lokali. Panowała w nim bardzo miła, gwarna atmosfera. Zamówiłyśmy dwa kufle kremowego piwa i ulokowałyśmy się w kącie pomieszczenia, skąd miałam dobry widok na resztę gości. Przy jednym ze stolików wypatrzyłam nawet Emily i Syriusza. Black, jak zwykle, siedział niedbale rozparty i coś opowiadał, a moja przyjaciółka wpatrywała się w niego urzeczona. Nieco się skrzywiłam, bo miałam nadzieję, że Syriusz, nauczony doświadczeniem, stanie się nieco bardziej romantyczny i troskliwy, ale wyglądało na to, że poza swoim nonszalanckim urokiem nie planuje dać z siebie niczego więcej. Zrobiło mi się przykro, bo chociaż ostatnio polubiłam Blacka, miałam niejasne przeczucie, że Emily jeszcze niejeden raz będzie przez niego płakała...
Gdy tak się rozglądałam, w innej części pomieszczenia wypatrzyłam dobrze mi znaną, rozczochraną, kruczoczarną czuprynę...
- A niech to! - mruknęłam pod nosem. Miałam nadzieję, że chociaż przez kilka godzin będę mogła sobie odpocząć od Pottera.
- Lily, wszystko w porządku? - zapytała Courtney, zauważywszy moją minę.
- Niezbyt – odparłam. - Zobacz, kto tam siedzi... - mruknęłam i skinęłam głową w stronę pary. Courtney była wtajemniczona w mój plan zrobienia na złość Potterowi, więc tylko przewróciła oczami i doradziła mi, bym nie zwracała na niego uwagi.
- Tak sobie myślę... - zaczęłam - ...że przecież mogę to wszystko dużo szybciej zakończyć, prawda? Po co mam się męczyć i czekać, aż to Potter zacznie mieć dosyć tej całej zabawy?
- Co masz na myśli? - zapytała Courtney ostrożnie.
- Zobaczysz - odparłam, uśmiechając się krzywo, po czym wstałam z miejsca, wzięłam swój kufel kremowego piwa i kazałam Courtney zrobić to samo. Gdy i ona niepewnie się podniosła, powiedziałam, by za mną poszła, po czym, najzwyczajniej w świecie, usiadłam przy stoliku przylegającym do tego, który zajmowali James i Juliet.
- Evans...? Courtney? Co wy tu robicie? - zapytał Potter zdziwiony.
- Ooo... Cześć! - przywitałam się grzecznie, udając zaskoczenie - Co za przypadek, że się tu spotykamy! Mam nadzieję, że dobrze się bawicie, prawda?
- Jasne - przyznał James skwapliwie, obejmując Juliet ramieniem.
- Oj, może wolisz, żebyśmy się przesiadły? - zapytałam niewinnym tonem - Nie chciałabym, żebyście czuli się przy nas skrępowani... To w końcu wasza randka - zasugerowałam.
- Byłoby miło - odparła Juliet.
- Nie ma potrzeby - powiedział James. - Ja nie należę do wstydliwych facetów - dodał z błyskiem w oku, po czym przyciągnął do siebie swoją dziewczynę i pocałował ją tak namiętnie, że z trudem złapała oddech.
Zmrużyłam lekko oczy, czując nieprzyjemny ucisk w żołądku, ale szybko odwróciłam się w kierunku Courtney i, jak gdyby nigdy nic, zaczęłam z nią gawędzić o naszym ostatnim wypracowaniu z eliksirów. Mimo udawanej swobody, piłam kremowe piwo znacznie szybciej niż zazwyczaj, a wewnątrz aż gotowałam się ze złości.
Gdy opróżniłam już swój kufel i Courtney zrobiła to samo (przez cały czas dyskretnie ją poganiałam, by dostosowała się do mojego tempa), z ulgą podniosłam się z miejsca i już zamierzałam wyjść, gdy usłyszałam za sobą głos Jamesa:
- Evans, możemy porozmawiać?
Niechętnie się odwróciłam i dosiadłam do stolika, który Potter dzielił ze swoją dziewczyną.
- Juliet, zostaw nas samych. - powiedział chłopak.
Nie wyglądała na zachwyconą. Demonstracyjnie wstała, mruknęła coś pod nosem, zmierzyła mnie wściekłym spojrzeniem, po czym opuściła lokal z dumnie uniesioną głową. Tuż za nią powlokła się Courtney, najwidoczniej pełna złych przeczuć.
- O co chodzi? - zapytałam, gdy zostaliśmy już z Jamesem sami. Wyraźnie się speszył.
- Ja... no... to znaczy... Co sądzisz o Juliet? - zapytał, mierzwiąc sobie włosy. Jego plan wyraźnie wymykał mu się spod kontroli, a on nic nie mógł na to poradzić.
- Przecież już mnie o to pytałeś. - odparłam, przyglądając mu się z pobłażaniem.
- A, tak... zapomniałem. A co myślisz o nas?
- Słucham?
- No... o nas. Znaczy się, o mnie i Juliet.
Postanowiłam, że nie ma sensu już dłużej ciągnąć całej tej gry, więc powiedziałam wprost:
- Jeśli chcesz wiedzieć, czy jestem zazdrosna o twoją dziewczynę, to odpowiedź brzmi: nie.
- Czyżby? - zapytał Potter głośno, choć wyraźnie brakowało mu pewności - Twój Danniels powiedział mi, że jestem wielkim szczęściarzem - dodał, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
- Michael wyczuł, że nie jestem nim zauroczona tak bardzo, jakby sobie tego życzył, więc pomyślał, że pewnie podkochuję się w kimś innym, a że wiedział, że często się ze sobą kłócimy, stwierdził, że pewnie chodzi o ciebie, to wszystko - odparłam chłodno - Przykro mi, że cię rozczarowałam, ale naprawdę możesz się umawiać z kim tylko chcesz, bo ja nie zamierzam być o ciebie zazdrosna ani błagać cię na kolanach o to, żebyś się ze mną umówił - dodałam mściwie i, zanim sens tych słów doszedł do Pottera, szybko opuściłam lokal.
Szłam zatłoczonymi uliczkami Hogsmeade, czując coraz większą wściekłość. Dlaczego on zawsze musi się zachowywać jak skończony dupek? Dlaczego myśli, że cały świat się wokół niego kręci? Czy on naprawdę myśli, że jestem na tyle żałosna, że mogłabym dać się złapać na tak tandetny chwyt?
- Lily, a tobie co się stało? - usłyszałam za sobą głos Emily. Szybko się odwróciłam. Nortonówna, zarumieniona po randce, wpatrywała się we mnie z lekkim uśmiechem - Coś ty taka nerwowa? Wołam cię i wołam.
- Przepraszam... - odparłam, po czym streściłam jej przebieg swojej rozmowy z Jamesem.
- Co też ta miłość robi z człowiekiem? - westchnęła Emily, uśmiechając się szeroko.
- Jaka miłość? I niby co ze mną robi? Ja tylko bronię swojej godności! - oburzyłam się.
- Miałam na myśli, co miłość robi z Potterem, ale skoro wzięłaś to do siebie, to chyba coś jest na rzeczy... - odparła Emily, po czym szczerze się roześmiała - Trzymaj - oznajmiła, podając mi siatkę z butelkami kremowego piwa - Jak wrócimy do Hogwartu, urządzimy sobie małą biesiadę w dormitorium - dodała, puszczając do mnie oko.
Emily Norton wiedziała najlepiej, co i kiedy jest mi najbardziej potrzebne. Odwzajemniłam jej uśmiech i ramię w ramię ruszyłyśmy w powrotną drogę do szkoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz