piątek, 10 sierpnia 2012

W bibliotece


Przez następnych parę dni widywałam Jamesa niemal bez przerwy w towarzystwie tej całej Jennifer. Czasem miałam wrażenie, że to nie przypadek, że średnio kilka razy na dzień muszę się nadziać na Pottera, który albo przytula, albo całuje swoją nową dziewczynę. Szybko jednak zganiłam się w duchu za taką myśl. James dał mi przecież do zrozumienia, że ze mnie zrezygnował, jest w związku z kimś innym i powinnam się z tego cieszyć, zamiast snuć teorie spiskowe. Chociaż bez przerwy to sobie powtarzałam, nie mogłam uniknąć bolesnych ukłuć w okolicy serca, ilekroć widziałam tę całą Jennifer.  Jednocześnie zaczęłam się zastanawiać, dlaczego Potter zrezygnował ze mnie akurat teraz, kiedy (teoretycznie) powinien mieć największe szanse na wyciągnięcie mnie na randkę.
- Może nie spodobał mu się nasz pocałunek? - zastanowiłam się, czując dziwny niepokój. Nie miałam jeszcze doświadczenia z chłopakami, więc całkiem możliwe, że zrobiłam coś "nie tak, jak powinnam". Może się rozczarował i stwierdził, że woli mieć dziewczynę, która całuje się lepiej? Mogłam wprawdzie zapytać o to Emily, ekspertkę od spraw damsko-męskich, ale prędzej bym umarła, niż przyznała się jej, że uległam Potterowi... Dopiero nie dałaby mi spokoju.
Na szczęście, fakt, że w tym roku szkolnym miałam mieć aż dwóch nowych nauczycieli, nieco odciągał moje myśli od Jamesa, Jennifer i tego całego "całowania". Byłam bardzo ciekawa, jak będą teraz przebiegać nasze lekcje, więc zaciekawiona udałam się na pierwsze w tym semestrze zajęcia z eliksirów.
 Dodatkowo, plan pokazywał, że w tym roku miałam mieć ten przedmiot łączony z Krukonami, co oznaczało, że będę mogła więcej czasu spędzić z Courtney. Ta dziewczyna, bardziej niż ktokolwiek inny, potrafiła zarażać wszystkich wokół swoim optymizmem, więc miałam nadzieję, że udzieli mi się jej dobry nastrój.
- Witam was, moi drodzy - oznajmiła nowa nauczycielka, kiedy zajęliśmy już miejsce w lochach. Tym razem miała na sobie fioletową szatę, niemniej ładną od poprzedniej - Jak już wiecie, nazywam się Prisscilla Madson i będę was uczyć eliksirów. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie miła i, przede wszystkim, owocna.
Po krótkim przemówieniu zaczęła sprawdzać listę obecności. Przy każdym uczniu zatrzymywała się na moment i zadawała mu jakieś pytanie dotyczące eliksirów, które przygotowywaliśmy w zeszłym roku na lekcjach z Gillianem.
- Lilianne Evans. - wyczytała wreszcie. Podniosłam się, dość pewna siebie. Zawsze miałam dobre oceny z tego przedmiotu, więc nie sądziłam, że jej pytanie może mi sprawić jakikolwiek problem - Jakiej rośliny używa się przy eliksirze nostalgii?
- Nie robiliśmy takiego. - odparłam zmieszana, kręcąc młynka kciukami. Jednocześnie wyczułam na sobie uważne spojrzenie Pottera. Że też musiał być świadkiem, jak na pierwszych zajęciach daję plamę...
- To dziwne... - zamyśliła się psorka - Powinniście przerabiać go na początku czerwca...
- W czerwcu nie mieliśmy eliksirów. - wtrąciła się Courtney - Ani obrony przed czarną magią.
Madson zrobiła minę, jakby usiłowała sobie coś przypomnieć. Wreszcie uśmiechnęła się i powiedziała:
- W porządku. Rozumiem. Dzisiaj nie zdążymy już przeprowadzić normalnej lekcji, więc powiedzcie mi jeszcze, jakie eliksiry potraficie już przygotować.
Przez chwilę uczniowie wyliczali mikstury, których zdążył nas nauczyć Gillian, a ja, Emily, Alice i Courtney zajęłyśmy się... obgadywaniem Jennifer. Moje przyjaciółki także już zdążyły zauważyć, że Potter prowadza się po szkole z nową panienką i nie omieszkały jej skrytykować. Jak później dowiedziałam się od Emily, Jennifer nie cieszyła się dużą sympatią wśród Gryfonów. Pochodziła z bardzo zamożnej rodziny i często zadzierała nosa.
Po lekcjach poszłam z przyjaciółkami do biblioteki, żeby odrobić zadanie z historii magii. Binns kazał nam napisać wypracowanie o powstaniach goblinów w XIX wieku. Usiadłyśmy sobie w kącie i zaczęłyśmy przeglądać książki.
W pewnej chwili zobaczyłam, jak do biblioteki wchodzi James ze swoją dziewczyną. Usiedli naprzeciwko nas, jednak Potter wybrał miejsce tyłem do naszego stolika, więc nie zauważył naszej obecności, w przeciwieństwie do Jennifer. Miałam wrażenie, że specjalnie próbuje mi dokuczyć, bo przez cały czas przymilała się do Jamesa, jednocześnie zerkając w moją stronę, jakby chciała się upewnić, czy na pewno widzę, jak łapie go za rękę, rzuca mu uwodzicielskie spojrzenia, a nawet... całuje go, obserwowana przez wyraźnie zdegustowaną bibliotekarkę, panią Pince.
- Lily, skup się! - syknęła mi Alice - Goblin Gregor Gderliwy w 1867 roku...
- Mam gdzieś Gregora Gderliwego, Alice... - warknęłam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Alice powiodła za moim wzrokiem i lekko skrzywiła się na widok przymilającej się do Pottera Jennifer.
- Lily, nie patrz na nich - poradziła mi Courtney - Jej właśnie o to chodzi. Próbuje cię sprowokować, nie pozwól jej na to.
- A niby dlaczego Lily miałaby poczuć się sprowokowana? - zapytała przebiegle Emily - Przecież ma w nosie Pottera, czyż nie? - dodała, przyglądając mi się uważnie.
- Jasne - odparłam, zerkając na swoje notatki. Nie byłam w stanie znieść przenikliwego wzroku przyjaciółki. Kątem oka dostrzegłam, jak Jennifer znowu przymierza się do pocałunku i mimowolnie podniosłam się z krzesła.
- Co się dzieje? - zapytała Emily.
- Przypomniało mi się, że mam w dormitorium książkę, która może się nam przydać - skłamałam. Tak naprawdę chciałam tylko, by obraz Jamesa i Jennifer zniknął wreszcie sprzed moich oczu. Nie czekając na odpowiedź przyjaciółek, odwróciłam się na pięcie i odeszłam tak szybko, jak tylko mogłam, starając się nie zerkać w kierunku stolika, przy którym siedział Potter.
Dlaczego nie potrafię znieść widoku Jamesa z inną dziewczyną? Dlaczego tak bardzo mi to przeszkadza? Dlaczego w ogóle obchodzi mnie ten zarozumiały palant, który potrafi tylko znęcać się nad słabszymi od siebie? Dlaczego potrafię tylko zadawać sobie pytania, a nie umiem na żadne z nich odpowiedzieć?
Szłam przez korytarze szybko, jak nigdy dotąd, a moja szata powiewała za mną niczym skrzydła nietoperza. W pewnym momencie wpadłam na jakiegoś wysokiego chłopaka, odbiłam się od niego i upadłam na ziemię.
- Nic ci się nie stało? - zapytał z troską, pomagając mi wstać.
- Nie, dziękuję - bąknęłam zmieszana. Że też ja zawsze muszę się jakoś zbłaźnić...
- Nazywam się Michael Danniels, a ty?
- Lily Evans. - odpowiedziałam, wreszcie decydując się spojrzeć na chłopaka. Dosłownie zatkało mnie z wrażenia. Był niesamowicie przystojny. Miał ciemnobrązowe włosy, niebieskie oczy i bardzo ładną budowę ciała, zdradzającą zamiłowanie do sportu.
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał Michael. Najwidoczniej zauważył, że nie byłam w najlepszym humorze.
- N-Nie, nie trzeba.... Wszystko w porządku. - odparłam zmieszana.
- Może pójdziesz ze mną do biblioteki? - zaproponował, nie dając się zwieść. Chyba instynktownie wyczuwał, że jeśli zostanę teraz sama, prędzej czy później mogę się rozpłakać - Porozmawialibyśmy spokojnie...
- Chętnie. - odpowiedziałam automatycznie. Wiem, że było to trochę nieuczciwe względem Michaela, ale poczułam ochotę, by sprawdzić, czy Potter faktycznie ot tak ze mnie zrezygnował. Chciałam, by zobaczył mnie z innym chłopakiem, by nigdy nie domyślił się, jak wielki miałam zamęt w głowie przez nasz pocałunek.
Gdy weszliśmy do biblioteki, z ulgą stwierdziłam, że James i Jennifer wciąż tam siedzą. Tym razem jednak ze sobą nie flirtowali. Potter pochylał się nad jakąś książką, a jego dziewczyna zerkała na niego nieco zniecierpliwiona. Zauważyłam też, że nigdzie nie było Emily, Alice ani Courtney. Ucieszyłam się z tego, bo nie chciałam, by były świadkiem tego, co zamierzałam zrobić.
Usiedliśmy z Michaelem przy stoliku, który z miejsca Jamesa był bardzo dobrze widoczny. Kątem oka dostrzegłam, że zauważył nasze pojawienie się i oderwał wzrok od książki. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam zagadywać Michaela na wszystkie tematy, jakie przyszły mi do głowy, robiąc minę, jakby rozmowa z nim pochłaniała mnie bez reszty.
Zdawałam sobie wprawdzie sprawę, że zachowuję się bardzo dziecinnie, ale czułam coś w rodzaju mściwej satysfakcji, gdy zauważyłam, że James przez cały czas mi się przygląda, a Jennifer na darmo próbuje skupić na sobie jego uwagę.
- James, chodźmy już stąd... - powiedziała do niego przymilnie.
- Idź, jak chcesz, ja zostaję. - odparł Potter obojętnie.
Twarz Jennifer poczerwieniała. Wydęła z urazą usta, mierząc morderczym spojrzeniem raz mnie, raz Jamesa.
- Mówię ci, chodź! - warknęła, na tyle głośno, że kilkoro uczniów podniosło głowy i spojrzało na nią ze zdziwieniem, a pani Pince chrząknęła ostrzegawczo. James ani drgnął. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Widziałam, że Jennifer cała się trzęsie i powoli traci cierpliwość - JAK ZE MNĄ TERAZ NIE PÓJDZIESZ, TO Z NAMI KONIEC! - oznajmiła głośno w akcie desperacji.
Dopiero teraz pozwoliłam sobie spojrzeć na tę scenę, a było na co popatrzeć. Jennifer była wściekła. Spoglądała na mnie z żądzą mordu w oczach, zaciskając pięści.
- Młoda damo, tu jest biblioteka. Wyjdź stąd i nie wrzeszcz tak! - ofuknęła ją pani Pince, patrząc na nią wzrokiem wściekłego bazyliszka.
Jennifer zarzuciła torbę na ramię, zmierzyła mnie i Jamesa chłodnym spojrzeniem, i odeszła. Tyle najzupełniej mi wystarczyło.
- Michael możemy już iść? Kiepsko się czuję. - powiedziałam, uśmiechając się do niego delikatnie i dbając o to, by Potter to zauważył.
- Oczywiście, Lily. - odparł chłopak.
Wyszliśmy, zostawiając Jamesa samego. To, jak potraktował Jennifer, sprawiło, że nagle poprawił mi się humor. Nie był w niej zakochany. To tylko kolejny niepoważny związek Pottera. I to związek, który zakończył się z mojego powodu. Choć było mi trochę żal Jennifer, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Lekkim krokiem weszłam do pokoju wspólnego, gdzie zastałam Alice i Emily. Próbowały mnie o coś zapytać, ale odparłam tylko:
- Nie teraz.
Weszłam do dormitorium, czując, jak rozsadza mnie energia. Jak to możliwe, że z powodu Jamesa Pottera mogę na przemian tak bardzo smucić się i cieszyć?
Postanowiłam wykorzystać swe siły witalne na coś pożytecznego i zabrałam się za skończenie pracy domowej z historii magii. Teraz nawet Gregor Gderliwy wydawał mi się sympatyczny i czarujący, a w powstaniu z 1867 roku dostrzegłam coś fascynującego.
Gdy skończyłam pisać swoje wypracowanie, dochodziła już jedenasta. Ze zdumieniem rozejrzałam się po dormitorium. Alice i Emily wciąż nie wróciły. Przeciągnęłam się leniwie, po czym zeszłam do pokoju wspólnego, pewna, że właśnie tam zastanę przyjaciółki. Zamiast nich zobaczyłam jednak Jamesa Pottera, który na mój widok gwałtownie poderwał się z fotela.
- Musimy porozmawiać. - powiedział James.
- Niby o czym? - zapytałam chłodno, choć tak naprawdę bardzo byłam ciekawa, co ma mi do powiedzenia.
- Wiem, że jesteś zazdrosna o Jennifer - wypalił Potter, bez żadnego wstępu.
Prychnęłam urażona.
- Chyba śnisz. Możesz z nią sobie robić, co ci się żywnie podo... - nie zdążyłam jednak dokończyć, bo po chwili znalazłam się już w jego ramionach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz