Przez
następnych parę dni widywałam Jamesa niemal bez przerwy w towarzystwie tej
całej Jennifer. Czasem miałam wrażenie, że to nie przypadek, że średnio kilka
razy na dzień muszę się nadziać na Pottera, który albo przytula, albo całuje
swoją nową dziewczynę. Szybko jednak zganiłam się w duchu za taką myśl. James
dał mi przecież do zrozumienia, że ze mnie zrezygnował, jest w związku z kimś
innym i powinnam się z tego cieszyć, zamiast snuć teorie spiskowe. Chociaż bez
przerwy to sobie powtarzałam, nie mogłam uniknąć bolesnych ukłuć w okolicy
serca, ilekroć widziałam tę całą Jennifer. Jednocześnie zaczęłam się
zastanawiać, dlaczego Potter zrezygnował ze mnie akurat teraz, kiedy
(teoretycznie) powinien mieć największe szanse na wyciągnięcie mnie na randkę.
- Może nie
spodobał mu się nasz pocałunek? - zastanowiłam się, czując dziwny niepokój. Nie
miałam jeszcze doświadczenia z chłopakami, więc całkiem możliwe, że zrobiłam
coś "nie tak, jak powinnam". Może się rozczarował i stwierdził, że
woli mieć dziewczynę, która całuje się lepiej? Mogłam wprawdzie zapytać o to
Emily, ekspertkę od spraw damsko-męskich, ale prędzej bym umarła, niż przyznała
się jej, że uległam Potterowi... Dopiero nie dałaby mi spokoju.
Na
szczęście, fakt, że w tym roku szkolnym miałam mieć aż dwóch nowych
nauczycieli, nieco odciągał moje myśli od Jamesa, Jennifer i tego całego
"całowania". Byłam bardzo ciekawa, jak będą teraz przebiegać nasze
lekcje, więc zaciekawiona udałam się na pierwsze w tym semestrze zajęcia z
eliksirów.
Dodatkowo, plan pokazywał, że w tym roku miałam mieć ten przedmiot łączony z Krukonami, co oznaczało, że będę mogła więcej czasu spędzić z Courtney. Ta dziewczyna, bardziej niż ktokolwiek inny, potrafiła zarażać wszystkich wokół swoim optymizmem, więc miałam nadzieję, że udzieli mi się jej dobry nastrój.
Dodatkowo, plan pokazywał, że w tym roku miałam mieć ten przedmiot łączony z Krukonami, co oznaczało, że będę mogła więcej czasu spędzić z Courtney. Ta dziewczyna, bardziej niż ktokolwiek inny, potrafiła zarażać wszystkich wokół swoim optymizmem, więc miałam nadzieję, że udzieli mi się jej dobry nastrój.
- Witam
was, moi drodzy - oznajmiła nowa nauczycielka, kiedy zajęliśmy już miejsce w
lochach. Tym razem miała na sobie fioletową szatę, niemniej ładną od
poprzedniej - Jak już wiecie, nazywam się Prisscilla Madson i będę was uczyć
eliksirów. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie miła i, przede wszystkim,
owocna.
Po krótkim
przemówieniu zaczęła sprawdzać listę obecności. Przy każdym uczniu zatrzymywała
się na moment i zadawała mu jakieś pytanie dotyczące eliksirów, które
przygotowywaliśmy w zeszłym roku na lekcjach z Gillianem.
- Lilianne
Evans. - wyczytała wreszcie. Podniosłam się, dość pewna siebie. Zawsze miałam
dobre oceny z tego przedmiotu, więc nie sądziłam, że jej pytanie może mi
sprawić jakikolwiek problem - Jakiej rośliny używa się przy eliksirze
nostalgii?
- Nie
robiliśmy takiego. - odparłam zmieszana, kręcąc młynka kciukami. Jednocześnie
wyczułam na sobie uważne spojrzenie Pottera. Że też musiał być świadkiem, jak
na pierwszych zajęciach daję plamę...
- To
dziwne... - zamyśliła się psorka - Powinniście przerabiać go na początku
czerwca...
- W
czerwcu nie mieliśmy eliksirów. - wtrąciła się Courtney - Ani obrony przed
czarną magią.
Madson
zrobiła minę, jakby usiłowała sobie coś przypomnieć. Wreszcie uśmiechnęła się i
powiedziała:
- W
porządku. Rozumiem. Dzisiaj nie zdążymy już przeprowadzić normalnej lekcji,
więc powiedzcie mi jeszcze, jakie eliksiry potraficie już przygotować.
Przez
chwilę uczniowie wyliczali mikstury, których zdążył nas nauczyć Gillian, a ja,
Emily, Alice i Courtney zajęłyśmy się... obgadywaniem Jennifer. Moje
przyjaciółki także już zdążyły zauważyć, że Potter prowadza się po szkole z
nową panienką i nie omieszkały jej skrytykować. Jak później dowiedziałam się od
Emily, Jennifer nie cieszyła się dużą sympatią wśród Gryfonów. Pochodziła z
bardzo zamożnej rodziny i często zadzierała nosa.
Po
lekcjach poszłam z przyjaciółkami do biblioteki, żeby odrobić zadanie z historii
magii. Binns kazał nam napisać wypracowanie o powstaniach goblinów w XIX wieku.
Usiadłyśmy sobie w kącie i zaczęłyśmy przeglądać książki.
W pewnej
chwili zobaczyłam, jak do biblioteki wchodzi James ze swoją dziewczyną. Usiedli
naprzeciwko nas, jednak Potter wybrał miejsce tyłem do naszego stolika, więc
nie zauważył naszej obecności, w przeciwieństwie do Jennifer. Miałam wrażenie,
że specjalnie próbuje mi dokuczyć, bo przez cały czas przymilała się do Jamesa,
jednocześnie zerkając w moją stronę, jakby chciała się upewnić, czy na pewno
widzę, jak łapie go za rękę, rzuca mu uwodzicielskie spojrzenia, a nawet...
całuje go, obserwowana przez wyraźnie zdegustowaną bibliotekarkę, panią Pince.
- Lily,
skup się! - syknęła mi Alice - Goblin Gregor Gderliwy w 1867 roku...
- Mam
gdzieś Gregora Gderliwego, Alice... - warknęłam, zanim zdążyłam się
powstrzymać. Alice powiodła za moim wzrokiem i lekko skrzywiła się na widok
przymilającej się do Pottera Jennifer.
- Lily,
nie patrz na nich - poradziła mi Courtney - Jej właśnie o to chodzi. Próbuje
cię sprowokować, nie pozwól jej na to.
- A niby
dlaczego Lily miałaby poczuć się sprowokowana? - zapytała przebiegle Emily -
Przecież ma w nosie Pottera, czyż nie? - dodała, przyglądając mi się uważnie.
- Jasne -
odparłam, zerkając na swoje notatki. Nie byłam w stanie znieść przenikliwego
wzroku przyjaciółki. Kątem oka dostrzegłam, jak Jennifer znowu przymierza się
do pocałunku i mimowolnie podniosłam się z krzesła.
- Co się
dzieje? - zapytała Emily.
-
Przypomniało mi się, że mam w dormitorium książkę, która może się nam przydać -
skłamałam. Tak naprawdę chciałam tylko, by obraz Jamesa i Jennifer zniknął
wreszcie sprzed moich oczu. Nie czekając na odpowiedź przyjaciółek, odwróciłam
się na pięcie i odeszłam tak szybko, jak tylko mogłam, starając się nie zerkać
w kierunku stolika, przy którym siedział Potter.
Dlaczego
nie potrafię znieść widoku Jamesa z inną dziewczyną? Dlaczego tak bardzo mi to
przeszkadza? Dlaczego w ogóle obchodzi mnie ten zarozumiały palant, który
potrafi tylko znęcać się nad słabszymi od siebie? Dlaczego potrafię tylko
zadawać sobie pytania, a nie umiem na żadne z nich odpowiedzieć?
Szłam
przez korytarze szybko, jak nigdy dotąd, a moja szata powiewała za mną niczym
skrzydła nietoperza. W pewnym momencie wpadłam na jakiegoś wysokiego chłopaka,
odbiłam się od niego i upadłam na ziemię.
- Nic ci
się nie stało? - zapytał z troską, pomagając mi wstać.
- Nie,
dziękuję - bąknęłam zmieszana. Że też ja zawsze muszę się jakoś zbłaźnić...
- Nazywam
się Michael Danniels, a ty?
- Lily
Evans. - odpowiedziałam, wreszcie decydując się spojrzeć na chłopaka. Dosłownie
zatkało mnie z wrażenia. Był niesamowicie przystojny. Miał ciemnobrązowe włosy,
niebieskie oczy i bardzo ładną budowę ciała, zdradzającą zamiłowanie do sportu.
- Mogę ci
jakoś pomóc? - zapytał Michael. Najwidoczniej zauważył, że nie byłam w
najlepszym humorze.
- N-Nie,
nie trzeba.... Wszystko w porządku. - odparłam zmieszana.
- Może
pójdziesz ze mną do biblioteki? - zaproponował, nie dając się zwieść. Chyba instynktownie
wyczuwał, że jeśli zostanę teraz sama, prędzej czy później mogę się rozpłakać -
Porozmawialibyśmy spokojnie...
- Chętnie. - odpowiedziałam
automatycznie. Wiem, że było to trochę nieuczciwe względem Michaela, ale
poczułam ochotę, by sprawdzić, czy Potter faktycznie ot tak ze mnie
zrezygnował. Chciałam, by zobaczył mnie z innym chłopakiem, by nigdy nie
domyślił się, jak wielki miałam zamęt w głowie przez nasz pocałunek.
Gdy
weszliśmy do biblioteki, z ulgą stwierdziłam, że James i Jennifer wciąż tam
siedzą. Tym razem jednak ze sobą nie flirtowali. Potter pochylał się nad jakąś
książką, a jego dziewczyna zerkała na niego nieco zniecierpliwiona. Zauważyłam
też, że nigdzie nie było Emily, Alice ani Courtney. Ucieszyłam się z tego, bo
nie chciałam, by były świadkiem tego, co zamierzałam zrobić.
Usiedliśmy
z Michaelem przy stoliku, który z miejsca Jamesa był bardzo dobrze widoczny.
Kątem oka dostrzegłam, że zauważył nasze pojawienie się i oderwał wzrok od
książki. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam zagadywać Michaela na wszystkie
tematy, jakie przyszły mi do głowy, robiąc minę, jakby rozmowa z nim
pochłaniała mnie bez reszty.
Zdawałam
sobie wprawdzie sprawę, że zachowuję się bardzo dziecinnie, ale czułam coś w
rodzaju mściwej satysfakcji, gdy zauważyłam, że James przez cały czas mi się
przygląda, a Jennifer na darmo próbuje skupić na sobie jego uwagę.
- James,
chodźmy już stąd... - powiedziała do niego przymilnie.
- Idź, jak
chcesz, ja zostaję. - odparł Potter obojętnie.
Twarz
Jennifer poczerwieniała. Wydęła z urazą usta, mierząc morderczym spojrzeniem
raz mnie, raz Jamesa.
- Mówię
ci, chodź! - warknęła, na tyle głośno, że kilkoro uczniów podniosło głowy i
spojrzało na nią ze zdziwieniem, a pani Pince chrząknęła ostrzegawczo. James
ani drgnął. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Widziałam, że Jennifer
cała się trzęsie i powoli traci cierpliwość - JAK ZE MNĄ TERAZ NIE PÓJDZIESZ,
TO Z NAMI KONIEC! - oznajmiła głośno w akcie desperacji.
Dopiero
teraz pozwoliłam sobie spojrzeć na tę scenę, a było na co popatrzeć. Jennifer
była wściekła. Spoglądała na mnie z żądzą mordu w oczach, zaciskając pięści.
- Młoda
damo, tu jest biblioteka. Wyjdź stąd i nie wrzeszcz tak! - ofuknęła ją pani
Pince, patrząc na nią wzrokiem wściekłego bazyliszka.
Jennifer
zarzuciła torbę na ramię, zmierzyła mnie i Jamesa chłodnym spojrzeniem, i
odeszła. Tyle najzupełniej mi wystarczyło.
- Michael
możemy już iść? Kiepsko się czuję. - powiedziałam, uśmiechając się do niego
delikatnie i dbając o to, by Potter to zauważył.
-
Oczywiście, Lily. - odparł chłopak.
Wyszliśmy,
zostawiając Jamesa samego. To, jak potraktował Jennifer, sprawiło, że nagle
poprawił mi się humor. Nie był w niej zakochany. To tylko kolejny niepoważny
związek Pottera. I to związek, który zakończył się z mojego powodu. Choć było
mi trochę żal Jennifer, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Lekkim krokiem weszłam
do pokoju wspólnego, gdzie zastałam Alice i Emily. Próbowały mnie o coś
zapytać, ale odparłam tylko:
- Nie
teraz.
Weszłam do
dormitorium, czując, jak rozsadza mnie energia. Jak to możliwe, że z powodu
Jamesa Pottera mogę na przemian tak bardzo smucić się i cieszyć?
Postanowiłam
wykorzystać swe siły witalne na coś pożytecznego i zabrałam się za skończenie
pracy domowej z historii magii. Teraz nawet Gregor Gderliwy wydawał mi się
sympatyczny i czarujący, a w powstaniu z 1867 roku dostrzegłam coś
fascynującego.
Gdy
skończyłam pisać swoje wypracowanie, dochodziła już jedenasta. Ze zdumieniem
rozejrzałam się po dormitorium. Alice i Emily wciąż nie wróciły. Przeciągnęłam
się leniwie, po czym zeszłam do pokoju wspólnego, pewna, że właśnie tam zastanę
przyjaciółki. Zamiast nich zobaczyłam jednak Jamesa Pottera, który na mój widok
gwałtownie poderwał się z fotela.
- Musimy
porozmawiać. - powiedział James.
- Niby o
czym? - zapytałam chłodno, choć tak naprawdę bardzo byłam ciekawa, co ma mi do
powiedzenia.
- Wiem, że
jesteś zazdrosna o Jennifer - wypalił Potter, bez żadnego wstępu.
Prychnęłam
urażona.
- Chyba
śnisz. Możesz z nią sobie robić, co ci się żywnie podo... - nie zdążyłam jednak
dokończyć, bo po chwili znalazłam się już w jego ramionach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz