piątek, 10 sierpnia 2012

Oblicza zazdrości


Wpatrywałyśmy się w Emily z narastającym zniecierpliwieniem. Ona jednak wcale nie miała zamiaru wyjawić nam powodu swojego dziwnego zachowania, zezując to na podłogę, to na przeciwległą ścianę, ale konsekwentnie unikając naszego wzroku.
- No... powiedz. - zachęciła ją Alice łagodnie.
Emily jednak nadal się nie odzywała. Sięgnęła prawą ręką do kieszeni i wyjęła z niej pognieciony kawałek pergaminu. Myślałam, że zemdleję, gdy zobaczyłam, co jest na nim napisane.

Najdroższa Emily
Już od pierwszej chwili, kiedy spojrzałem w Twoje błękitne oczy, wiedziałem już, że do końca życia będę niewolnikiem Twego wdzięku. Oszalałem na Twoim punkcie, ale nigdy ci tego nie powiedziałem. Wiem, że spotykasz się z Syriuszem Blackiem, ale nie on jest Ci przeznaczony. Black nie ma pojęcia, jak postępować z taką niezwykłą istotą. Spotkajmy się w piątek o 20:00 na błoniach.

                                           Twój wielbiciel 

- Zamierzasz pójść? - zapytałam po przeczytaniu listu. Choć jego treść wydawała mi się bardzo kiczowata, rodem z tandetnego romansidła, wiedziałam, że na wrażliwej Nortonównie mogła zrobić duże wrażenie.
- Tak - odparła Emily niepewnie. - Chciałabym wiedzieć, kto jest "niewolnikiem mojego wdzięku". - dodała po chwili, robiąc rozmarzoną minę - Syriusz nigdy nie traktował mnie w taki romantyczny sposób... On jest zupełnie inny... Wiecie, że jeszcze nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha? - mruknęła ze zbolałą miną - Niby jesteśmy razem, ale widzę, jak uśmiecha się do innych dziewczyn... Mój wielbiciel pewnie to zauważył i dlatego zdecydował mi się o tym napisać.
- Twoim chłopakiem jest Syriusz Black - odparłam stanowczo, nie chcąc, by Emily zrobiła coś, czego będzie później żałowała - Nawet jeśli nie jest idealny i nie umie - zerknęłam w treść listu, znajdując potrzebny cytat - "postępować z tak niezwykłą istotą", to chyba to właśnie na nim ci zależy, co?
- Oczywiście, że zależy... - zaperzyła się Emily - ...To nie tak, że chcę go zdradzić. Po prostu jestem bardzo zaskoczona i chciałabym poznać osobę, która do mnie napisała. Nie ma w tym chyba nic złego?
- No nie wiem... - zastanowiła się na głos Alice - Ty pewnie też nie byłabyś zadowolona, gdyby Black za twoimi plecami spotkał się z którąś ze swoich wielbicielek, prawda? Coś takiego jest, moim zdaniem, trochę... - zawahała się - ...trochę nieuczciwe.
- Wcale nie jestem nieuczciwa. - oburzyła się Emily - Chcę go tylko poznać. Napisał mi takie miłe rzeczy, więc nie mogę mu pozwolić, żeby czekał na błoniach na darmo i marznął, prawda? Spotkam się z nim, powiem mu, że jest mi bardzo miło, że mnie tak polubił i tyle.
Nie byłam zbyt przekonana do tego pomysłu, ale nie miałam nad swoją przyjaciółką żadnej władzy. Gdy zobaczyłam, jak wystroiła się na spotkanie ze swoim wielbicielem, zaczęłam mieć złe przeczucia, ale nie wypowiedziałam ich na głos, żeby jeszcze bardziej nie drażnić Emily.
- Jak myślisz, co z tego wyniknie? - zapytałam Alice, gdy Nortonówna wyszła już z dormitorium, nucąc coś pod nosem.
- Nie mam pojęcia, ale na pewno nic dobrego... - odpowiedziała przyjaciółka, smętnie wpatrując się w kominek. Była dokładnie tego samego zdania, co ja - Chodź, zróbmy zadanie domowe, bo "niewolnik wdzięku" naszej Emily pewnie szybko jej nie puści. Nie ma sensu czekać - dodała, sięgając po podręcznik z transmutacji i kawałek pergaminu.
Przytaknęłam Alice i zabrałyśmy się za odrabianie lekcji. Nie minęło jednak nawet pół godziny, a do dormitorium wkroczyła zapłakana Emily. Trzasnęła drzwiami, rzuciła się na łóżko i, zakrywając głowę poduszką, wydała z siebie nową porcję szlochów. Spojrzałam na Alice, a ona na mnie. Przez chwilę żadna z nas się nie odezwała.
Wreszcie zdecydowałam się jednak podejść do zapłakanej przyjaciółki i zapytałam niepewnie:
- Em, co się stało?
Odpowiedział mi płacz. Powtórzyłam więc swoje pytanie, teraz już nie na żarty zdenerwowana. Po głowie zaczęły mi krążyć dziwne myśli. Czyżby ten wielbiciel zrobił Emily krzywdę?
Nortonówna zdecydowała się wreszcie wychylić głowę zza poduszki. Spojrzała na nas zapuchniętymi oczami i wychrypiała:
- O-On...O-On... - jąkała się - To był... Syriusz... On chciał sprawdzić, czy ja mogłabym... i pomyślał, że tak... i zerwał ze mną.... - łkała.
Niewiele zrozumiałam z tego, co powiedziała, ale po jakimś czasie wspólnie z Alice udało mi się ułożyć to wszystko w sensowną całość. Emily nie miała żadnego cichego wielbiciela, a autorem listu był Syriusz Black i to on czekał na nią na błoniach. Kiedy zobaczył, jak wystroiła się na spotkanie, stwierdził, że nie okazała mu wierności i się na nią obraził.
- Od początku ci mówiłyśmy, że nie powinnaś iść na to spotkanie. - tłumaczyła Alice - No i widzisz, do czego to teraz doprowadziło...
- NIE MÓW MI O TYM, CO JUŻ ZROBIŁAM, ALE O TYM, CO MAM TERAZ ZROBIĆ! - wybuchnęła Emily - CHCĘ ODZYSKAĆ SYRIUSZA... PRZECIEŻ JA NAPRAWDĘ BYM GO NIGDY NIE ZDRADZIŁA!
- My ci wierzymy - odparłam uspokajającym tonem, gładząc ją po długich, złotych włosach - Powinnaś porozmawiać z Syriuszem i jeszcze raz mu wszystko wyjaśnić.
- Ale on nie chce ze mną rozmawiać. Przez całą drogę do pokoju wspólnego nawet na mnie nie spojrzał... Szedł tak szybko, że musiałam za nim biec, by dotrzymać mu tempa... - łkała przyjaciółka, ponownie zakrywając twarz poduszką.
- Więc ja z nim porozmawiam. - odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. Nie mogłam przecież pozwolić na to, żeby moja najlepsza przyjaciółka była nieszczęśliwa.
Z takim postanowieniem zajrzałam do pokoju wspólnego, ale niestety nie zauważyłam tam Huncwotów. Westchnęłam z rezygnacją, zerkając w kierunku schodów wiodących do męskiego dormitorium. Wciąż miałam w pamięci swoją ostatnią wizytę w sypialni chłopców i kłótnię, do której doszło po tym, jak wraz z przyjaciółkami zmieniłyśmy kolory ich fryzur. Zawahałam się na moment, ale na samo wspomnienie zapłakanej twarzy Emily zebrałam się na odwagę i zapukałam do drzwi. Jak powszechnie wiadomo, nieszczęścia chodzą parami i osobą, która mi otworzyła, był James Potter.
- Jest Black? - zapytałam ostro, zanim zdążył się odezwać.
Potter spojrzał na mnie dziwnie, ale odpowiedział:
- Jest. Twój Danniels już ci się znudził?- zadrwił.
- Daj spokój, Potter... - warknęłam i spojrzałam na niego ze złością. Na szczęście nie byłam zmuszona do kontynuowania tej niezbyt miłej pogawędki, bo po chwili w drzwiach stanął Syriusz.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam, zauważywszy, że wciąż nie ochłonął po kłótni z Emily. Miał zacięty wyraz twarzy i poruszał się szybko i nerwowo, bez śladów swej zwykłej, leniwej nonszalancji.
- Jeżeli chodzi ci o Norton, to możesz sobie darować. - odparł chłodno.
- To naprawdę bardzo ważne! Obiecuję, że nie zajmę ci więcej niż pięć minut. - powiedziałam, spoglądając na niego błagalnie. Black nadal miał surowy wyraz twarzy, ale wreszcie uległ moim prośbom i zgodził się na rozmowę.
Weszłam do dormitorium chłopców. Oprócz Jamesa i Syriusza nikogo tam nie było. Black skinął na przyjaciela, który zaraz opuścił pokój, zostawiając nas samych. Rozejrzałam się po ich sypialni, która z pewnością nie należała do najczystszych. Wszędzie walały się części garderoby i kawałki pergaminów. Spośród wszystkich łóżek, pościelone było tylko jedno i szybko się domyśliłam, że należało do Lupina.
- Więc? - zapytał Black ostro, sprawiając, że przestałam się rozglądać.
- Posłuchaj mnie... - powiedziałam, siląc się na spokój - Nie powinieneś traktować Emily w taki sposób. Ona naprawdę by cię nie skrzywdziła. To, że poszła na spotkanie z jakimś tam wielbicielem jeszcze o niczym nie świadczy. Założę się, że ty też byś poszedł i...
- Nie mówimy o mnie, tylko o niej! - zaperzył się Black - Jeżeli to wszystko, co chciałaś mi powiedzieć, to pozwól, że skończymy już tę rozmowę. - dodał, otwierając drzwi i dając mi jasno do zrozumienia, że chce, abym już poszła.
- Jesteś niesprawiedliwy - burknęłam, patrząc na niego z wyrzutem - Najpierw sam prowokujesz dziwne sytuacje, a później się dziwisz, że dochodzi do czegoś takiego. Sam też nie jesteś przecież święty. Z iloma swoimi wielbicielkami flirtujesz sobie na oczach Emily?
- Evans, ja już naprawdę skończyłem z tobą rozmawiać - odparł, nawet na mnie nie patrząc.
- Nie marnuj szansy na bycie szczęśliwym... - powiedziałam na odchodnym. Uśmiechnął się z ironią.
- I kto to mówi? - warknął, po czym delikatnie wypchnął mnie z dormitorium i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Prychnęłam oburzona. Co to niby miało znaczyć? Czy chciał mi zasugerować, że mogłabym być szczęśliwa z Potterem? Z tym Potterem, który co chwilę ma nową dziewczynę, znęca się nad kim popadnie i przytula mnie po to, by zaraz potem z tego kpić? Co to za pomysł?
- I co? - zapytała Emily, podrywając się z łóżka na mój widok. Nadal płakała.
- Nie marnuj sobie życia przez takiego bubka. - odparłam zirytowana, po czym, ignorując Alice, która zasugerowała mi, żebyśmy dokończyły pracę domową, od razu położyłam się do łóżka, zaciągając kotary.
- Faceci są beznadziejni... - pomyślałam gorzko.

2 komentarze:

  1. Cały blog jest super, tylko szkoda, że go przeniosłaś... Bardzo dużo postów, ekstra, świeży blog :) Pisz dalej, aż do końca świata, a ja będę czytała ! <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:) Tak, ja też bardzo żałuję, bo naprawdę nie chciałam przenosić bloga. Wiem, że czeka mnie bardzo dużo pracy z kopiowaniem zawartości, ale dopóki będzie to tylko możliwe, wciąż będę korzystała także z Onetu:)

    OdpowiedzUsuń