Wpatrywałyśmy
się w Emily z narastającym zniecierpliwieniem. Ona jednak wcale nie miała
zamiaru wyjawić nam powodu swojego dziwnego zachowania, zezując to na podłogę,
to na przeciwległą ścianę, ale konsekwentnie unikając naszego wzroku.
- No...
powiedz. - zachęciła ją Alice łagodnie.
Emily
jednak nadal się nie odzywała. Sięgnęła prawą ręką do kieszeni i wyjęła z niej
pognieciony kawałek pergaminu. Myślałam, że zemdleję, gdy zobaczyłam, co jest
na nim napisane.
Najdroższa
Emily
Już
od pierwszej chwili, kiedy spojrzałem w Twoje błękitne oczy, wiedziałem już, że
do końca życia będę niewolnikiem Twego wdzięku. Oszalałem na Twoim punkcie, ale
nigdy ci tego nie powiedziałem. Wiem, że spotykasz się z Syriuszem Blackiem,
ale nie on jest Ci przeznaczony. Black nie ma pojęcia, jak postępować z taką
niezwykłą istotą. Spotkajmy się w piątek o 20:00 na błoniach.
Twój wielbiciel
-
Zamierzasz pójść? - zapytałam po przeczytaniu listu. Choć jego treść wydawała
mi się bardzo kiczowata, rodem z tandetnego romansidła, wiedziałam, że na
wrażliwej Nortonównie mogła zrobić duże wrażenie.
- Tak -
odparła Emily niepewnie. - Chciałabym wiedzieć, kto jest "niewolnikiem
mojego wdzięku". - dodała po chwili, robiąc rozmarzoną minę - Syriusz
nigdy nie traktował mnie w taki romantyczny sposób... On jest zupełnie
inny... Wiecie, że jeszcze nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha? - mruknęła
ze zbolałą miną - Niby jesteśmy razem, ale widzę, jak uśmiecha się do innych
dziewczyn... Mój wielbiciel pewnie to zauważył i dlatego zdecydował mi się o
tym napisać.
- Twoim
chłopakiem jest Syriusz Black - odparłam stanowczo, nie chcąc, by Emily zrobiła
coś, czego będzie później żałowała - Nawet jeśli nie jest idealny i nie umie -
zerknęłam w treść listu, znajdując potrzebny cytat - "postępować z tak
niezwykłą istotą", to chyba to właśnie na nim ci zależy, co?
-
Oczywiście, że zależy... - zaperzyła się Emily - ...To nie tak, że chcę go
zdradzić. Po prostu jestem bardzo zaskoczona i chciałabym poznać osobę, która
do mnie napisała. Nie ma w tym chyba nic złego?
- No nie
wiem... - zastanowiła się na głos Alice - Ty pewnie też nie byłabyś zadowolona,
gdyby Black za twoimi plecami spotkał się z którąś ze swoich wielbicielek,
prawda? Coś takiego jest, moim zdaniem, trochę... - zawahała się - ...trochę
nieuczciwe.
- Wcale
nie jestem nieuczciwa. - oburzyła się Emily - Chcę go tylko poznać. Napisał mi takie
miłe rzeczy, więc nie mogę mu pozwolić, żeby czekał na błoniach na darmo i
marznął, prawda? Spotkam się z nim, powiem mu, że jest mi bardzo miło, że mnie
tak polubił i tyle.
Nie byłam
zbyt przekonana do tego pomysłu, ale nie miałam nad swoją przyjaciółką żadnej
władzy. Gdy zobaczyłam, jak wystroiła się na spotkanie ze swoim wielbicielem,
zaczęłam mieć złe przeczucia, ale nie wypowiedziałam ich na głos, żeby jeszcze
bardziej nie drażnić Emily.
- Jak
myślisz, co z tego wyniknie? - zapytałam Alice, gdy Nortonówna wyszła już z
dormitorium, nucąc coś pod nosem.
- Nie mam
pojęcia, ale na pewno nic dobrego... - odpowiedziała przyjaciółka, smętnie
wpatrując się w kominek. Była dokładnie tego samego zdania, co ja - Chodź,
zróbmy zadanie domowe, bo "niewolnik wdzięku" naszej Emily pewnie
szybko jej nie puści. Nie ma sensu czekać - dodała, sięgając po podręcznik z
transmutacji i kawałek pergaminu.
Przytaknęłam
Alice i zabrałyśmy się za odrabianie lekcji. Nie minęło jednak nawet pół godziny,
a do dormitorium wkroczyła zapłakana Emily. Trzasnęła drzwiami, rzuciła się na
łóżko i, zakrywając głowę poduszką, wydała z siebie nową porcję szlochów.
Spojrzałam na Alice, a ona na mnie. Przez chwilę żadna z nas się nie odezwała.
Wreszcie
zdecydowałam się jednak podejść do zapłakanej przyjaciółki i zapytałam
niepewnie:
- Em, co
się stało?
Odpowiedział
mi płacz. Powtórzyłam więc swoje pytanie, teraz już nie na żarty zdenerwowana.
Po głowie zaczęły mi krążyć dziwne myśli. Czyżby ten wielbiciel zrobił Emily
krzywdę?
Nortonówna
zdecydowała się wreszcie wychylić głowę zza poduszki. Spojrzała na nas
zapuchniętymi oczami i wychrypiała:
-
O-On...O-On... - jąkała się - To był... Syriusz... On chciał sprawdzić, czy ja
mogłabym... i pomyślał, że tak... i zerwał ze mną.... - łkała.
Niewiele
zrozumiałam z tego, co powiedziała, ale po jakimś czasie wspólnie z Alice udało
mi się ułożyć to wszystko w sensowną całość. Emily nie miała żadnego cichego
wielbiciela, a autorem listu był Syriusz Black i to on czekał na nią na
błoniach. Kiedy zobaczył, jak wystroiła się na spotkanie, stwierdził, że nie
okazała mu wierności i się na nią obraził.
- Od
początku ci mówiłyśmy, że nie powinnaś iść na to spotkanie. - tłumaczyła Alice
- No i widzisz, do czego to teraz doprowadziło...
- NIE MÓW
MI O TYM, CO JUŻ ZROBIŁAM, ALE O TYM, CO MAM TERAZ ZROBIĆ! - wybuchnęła Emily -
CHCĘ ODZYSKAĆ SYRIUSZA... PRZECIEŻ JA NAPRAWDĘ BYM GO NIGDY NIE ZDRADZIŁA!
- My ci
wierzymy - odparłam uspokajającym tonem, gładząc ją po długich, złotych włosach
- Powinnaś porozmawiać z Syriuszem i jeszcze raz mu wszystko wyjaśnić.
- Ale on
nie chce ze mną rozmawiać. Przez całą drogę do pokoju wspólnego nawet na mnie
nie spojrzał... Szedł tak szybko, że musiałam za nim biec, by dotrzymać mu
tempa... - łkała przyjaciółka, ponownie zakrywając twarz poduszką.
- Więc ja
z nim porozmawiam. - odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. Nie mogłam przecież
pozwolić na to, żeby moja najlepsza przyjaciółka była nieszczęśliwa.
Z takim
postanowieniem zajrzałam do pokoju wspólnego, ale niestety nie zauważyłam tam
Huncwotów. Westchnęłam z rezygnacją, zerkając w kierunku schodów wiodących do
męskiego dormitorium. Wciąż miałam w pamięci swoją ostatnią wizytę w sypialni
chłopców i kłótnię, do której doszło po tym, jak wraz z przyjaciółkami
zmieniłyśmy kolory ich fryzur. Zawahałam się na moment, ale na samo wspomnienie
zapłakanej twarzy Emily zebrałam się na odwagę i zapukałam do drzwi. Jak
powszechnie wiadomo, nieszczęścia chodzą parami i osobą, która mi otworzyła,
był James Potter.
- Jest
Black? - zapytałam ostro, zanim zdążył się odezwać.
Potter
spojrzał na mnie dziwnie, ale odpowiedział:
- Jest.
Twój Danniels już ci się znudził?- zadrwił.
- Daj
spokój, Potter... - warknęłam i spojrzałam na niego ze złością. Na szczęście
nie byłam zmuszona do kontynuowania tej niezbyt miłej pogawędki, bo po chwili w
drzwiach stanął Syriusz.
- Możemy
porozmawiać? - zapytałam, zauważywszy, że wciąż nie ochłonął po kłótni z Emily.
Miał zacięty wyraz twarzy i poruszał się szybko i nerwowo, bez śladów swej zwykłej,
leniwej nonszalancji.
- Jeżeli
chodzi ci o Norton, to możesz sobie darować. - odparł chłodno.
- To
naprawdę bardzo ważne! Obiecuję, że nie zajmę ci więcej niż pięć minut. -
powiedziałam, spoglądając na niego błagalnie. Black nadal miał surowy wyraz
twarzy, ale wreszcie uległ moim prośbom i zgodził się na rozmowę.
Weszłam do
dormitorium chłopców. Oprócz Jamesa i Syriusza nikogo tam nie było. Black
skinął na przyjaciela, który zaraz opuścił pokój, zostawiając nas samych.
Rozejrzałam się po ich sypialni, która z pewnością nie należała do
najczystszych. Wszędzie walały się części garderoby i kawałki pergaminów.
Spośród wszystkich łóżek, pościelone było tylko jedno i szybko się domyśliłam,
że należało do Lupina.
- Więc? -
zapytał Black ostro, sprawiając, że przestałam się rozglądać.
-
Posłuchaj mnie... - powiedziałam, siląc się na spokój - Nie powinieneś
traktować Emily w taki sposób. Ona naprawdę by cię nie skrzywdziła. To, że
poszła na spotkanie z jakimś tam wielbicielem jeszcze o niczym nie świadczy. Założę
się, że ty też byś poszedł i...
- Nie
mówimy o mnie, tylko o niej! - zaperzył się Black - Jeżeli to wszystko, co
chciałaś mi powiedzieć, to pozwól, że skończymy już tę rozmowę. - dodał,
otwierając drzwi i dając mi jasno do zrozumienia, że chce, abym już poszła.
- Jesteś
niesprawiedliwy - burknęłam, patrząc na niego z wyrzutem - Najpierw sam
prowokujesz dziwne sytuacje, a później się dziwisz, że dochodzi do czegoś
takiego. Sam też nie jesteś przecież święty. Z iloma swoimi wielbicielkami
flirtujesz sobie na oczach Emily?
- Evans,
ja już naprawdę skończyłem z tobą rozmawiać - odparł, nawet na mnie nie
patrząc.
- Nie
marnuj szansy na bycie szczęśliwym... - powiedziałam na odchodnym. Uśmiechnął
się z ironią.
- I kto to
mówi? - warknął, po czym delikatnie wypchnął mnie z dormitorium i zatrzasnął mi
drzwi przed nosem.
Prychnęłam
oburzona. Co to niby miało znaczyć? Czy chciał mi zasugerować, że mogłabym być
szczęśliwa z Potterem? Z tym Potterem, który co chwilę ma nową dziewczynę,
znęca się nad kim popadnie i przytula mnie po to, by zaraz potem z tego kpić?
Co to za pomysł?
- I co? -
zapytała Emily, podrywając się z łóżka na mój widok. Nadal płakała.
- Nie
marnuj sobie życia przez takiego bubka. - odparłam zirytowana, po czym,
ignorując Alice, która zasugerowała mi, żebyśmy dokończyły pracę domową, od
razu położyłam się do łóżka, zaciągając kotary.
- Faceci
są beznadziejni... - pomyślałam gorzko.
Cały blog jest super, tylko szkoda, że go przeniosłaś... Bardzo dużo postów, ekstra, świeży blog :) Pisz dalej, aż do końca świata, a ja będę czytała ! <3 :D
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Tak, ja też bardzo żałuję, bo naprawdę nie chciałam przenosić bloga. Wiem, że czeka mnie bardzo dużo pracy z kopiowaniem zawartości, ale dopóki będzie to tylko możliwe, wciąż będę korzystała także z Onetu:)
OdpowiedzUsuń