Czas
mijał tak szybko, że, w nawale prac domowych i nauki, uczniowie Hogwartu nawet
nie zauważyli, kiedy styczeń przeszedł w luty. Z nadejściem marca w serca
młodocianych czarodziejów wstąpiła energia i większy zapał do pracy.
Błonia
powoli zaczęły powlekać się zielenią, a rozłożyste korony drzew Zakazanego Lasu
na powrót odradzały się po długim, zimowym odpoczynku. Hogwart odżywał.
Emily
Norton obudziła się jako pierwsza. Wskazówki pękniętego i nieźle już zużytego
budzika pokazywały wyraźnie godzinę wpół do szóstej rano. Dziewczyna
przeciągnęła się leniwie i odsłoniwszy purpurowe kotary, wyjrzała zza nich z
zaciekawieniem. Tak jak się tego spodziewała, była jedyną osobą w dormitorium,
której udało się wychynąć spod ciepłej kołdry. Współlokatorki, zagrzebane w
pościeli, na pewno nie wstaną jeszcze przez co najmniej godzinę.
Emily wymacała ręką szlafrok i narzucając go na nagie ramiona, na palcach przemknęła do łazienki. W dużym lustrze odbiła się twarz ładnej, wesołej siedemnastolatki o wyrazistych, lazurowych oczach, w których często igrały iście huncwockie iskierki.
Emily wymacała ręką szlafrok i narzucając go na nagie ramiona, na palcach przemknęła do łazienki. W dużym lustrze odbiła się twarz ładnej, wesołej siedemnastolatki o wyrazistych, lazurowych oczach, w których często igrały iście huncwockie iskierki.
Dziewczyna
umyła się z ociąganiem, rozczesała długie, jasne włosy, po czym przebrana w
ulubione jeansy i błękitny sweter, podkreślający jej talię, opuściła
dormitorium. Niesamowita dla Wieży Gryffindoru cisza niemiłosiernie dzwoniła
jej w uszach. Przeszła szybko przez pokój wspólny, jak gdyby samotność bardzo
jej szkodziła, po czym wspięła się po krętych schodach wiodących do sypialni
chłopców z siódmego roku.
Uchyliła
ostrożnie stare, skrzypiące drzwi i weszła do zagraconego przez różne części
garderoby, książki i rzeczy niewiadomego przeznaczenia pokoju. Bez problemu
odnalazła łóżko Syriusza. Najciszej, jak to było możliwe, przysunęła sobie
krzesło i usiadła na nim, nie spuszczając wzroku z twarzy śpiącego chłopaka.
Black
wyglądał zupełnie inaczej niż zazwyczaj. W dzień pełen był zarozumiałości,
pewności siebie, ironii i złośliwości. Zupełnie różnił się od Łapy, którego
znała ze swoich tajnych eskapad do dormitorium chłopców, które stanowiły jeden
z jej największych sekretów. Syriusz, na którego teraz patrzyła, zdawał się być
łagodnym i spokojnym człowiekiem, a delikatny uśmiech, błąkający się w kącikach
jego warg, dodawał mu jeszcze tajemniczości i tego niezwykłego wdzięku, któremu
Emily nie potrafiła się oprzeć.
Ilekroć
budziła się o wczesnej godzinie, natychmiast przychodziła tutaj, popatrzeć na
śpiącego ukochanego. Jego widok sprawiał, że serce Nortonówny zaczynało
szybciej bić, a na ciało wstępowała gęsia skórka.
Nigdy
jednak nie czekała, aż Syriusz się obudzi. Chłopak nie miał pojęcia o jej
odwiedzinach. Kiedy tylko Emily uznawała, że jest już dostatecznie późno,
całowała ukochanego w policzek i najciszej, jak tylko się dało, opuszczała jego
sypialnię.
Jasnowłosa westchnęła cichutko, spoglądając na zegarek. Chcąc dokończyć rytuału, pochyliła się nad śpiącym chłopakiem. Kiedy jednak znalazła się dostatecznie blisko, poczuła, jak jego ramiona oplatają jej talię.
Jasnowłosa westchnęła cichutko, spoglądając na zegarek. Chcąc dokończyć rytuału, pochyliła się nad śpiącym chłopakiem. Kiedy jednak znalazła się dostatecznie blisko, poczuła, jak jego ramiona oplatają jej talię.
Syriusz
otworzył oczy i spojrzał na nią zadowolony.
-
Miła pobudka... - oznajmił szeptem, usiłując ją pocałować. Kiedy Emily jednak
zręcznie wyminęła jego usta, podniósł się na łokciach i zapytał - Co tu robisz?
Czyżbym zapomniał o własnych urodzinach?
-
Nie - odpowiedziała, spuszczając wzrok.
Łapa
chwycił w dłonie jej twarz i uśmiechnął się łobuzersko.
-
To może ja udam, że dalej śpię, a ty zrobisz to, co miałaś w planach, hmm?
Emily
wreszcie się uśmiechnęła. Nie czekając, aż Black ponownie się położy, obdarzyła
go czułym pocałunkiem, który ten automatycznie odwzajemnił.
Nortonówna
nie wiedziała, czy istnieje na świecie jakikolwiek mężczyzna, który posiadałby
równie zmysłowe i miękkie usta co Syriusz. Umiejętność wzbudzania w kobietach
pożądania Łapa musiał mieć po prostu we krwi. Sposób, w jaki jego język muskał
jej podniebienie, w jaki jego dłonie sunęły po jej ciele, w jaki jego oddech
rozgrzewał jej skórę sprawiał, że nie była w stanie zebrać myśli, całą sobą
chłonąc dotyk, zapach i smak Syriusza Blacka.
-
Chyba się nie dowiem, co tu robisz... No, ale coś za coś - pomyślał chłopak,
ponownie tonąc w pocałunku.
*
W
przeciwieństwie do swojej najlepszej przyjaciółki, Lily Evans nie miała w
planach wczesnego wstawania. Po wczorajszym ślęczeniu w bibliotece do drugiej w
nocy, postanowiła cały dzień, a przynajmniej sporą jego część, spędzić w łóżku.
Była w końcu długo wyczekiwana sobota, wolna od zajęć i prac domowych.
W
pewnej jednak chwili wrażliwe ucho Lily wyłapało odgłos dziwnego stukania na
schodach. Dziewczyna niechętnie otworzyła oczy i uświadomiwszy sobie, że nie ma
jeszcze szóstej, zaklęła cicho pod nosem. W chwilę później drzwi dormitorium
otworzyły się. Evans usłyszała czyjeś kroki, po czym ktoś delikatnie odsunął
kotary jej łóżka.
-
Co tam znowu? - warknęła, zakrywając głowę poduszką.
-
Właściwie to nic - odparł rozbawiony głos.
Lily
zerwała się jak oparzona i, odsuwając z czoła niesforne kosmyki, powiedziała
zachrypniętym głosem:
-
Co ty tu robisz?
James
uśmiechnął się szelmowsko i odpowiedział, starając się nie obudzić współlokatorek
swojej ukochanej:
-
To wszystko wina twojej przyjaciółki.
-
Co? - zapytała Lily, niewiele rozumiejąc.
-
Wyobraź sobie, że Norton rezyduje sobie właśnie w naszej sypialni. Oczywiście
Łapa bardzo się z tego cieszy...
-
Zaczęli rozrabiać i cię obudzili? - odgadła Lily, której powoli przechodziła
senność. Potter pokiwał twierdząco
głową.
-
Kiedy tak na nich patrzyłem, doszedłem do wniosku, że nie możemy zostać daleko
w tyle... - mruknął, kładąc ciepłe wargi na ustach zielonookiej.
-
Pójdziemy na śniadanie? - zapytała dziewczyna po dłuższej chwili.
-
Lily, zmiłuj się... Jest szósta nad ranem.
-
Racja - stwierdziła Evans, po czym jej wzrok padł na niedomknięty kufer. -
Poczekasz chwilkę? Ubiorę się i pójdziemy na spacer.
James
nie ukrywał, że najchętniej nie ruszałby się z łóżka dziewczyny, ale posłusznie
zaczekał, aż ukochana pojawi się w drzwiach łazienki. Lily wyglądała ślicznie,
ubrana w brązowy płaszczyk i długie sztruksowe spodnie w podobnym kolorze.
-
Chodźmy - powiedziała, chwytając pewnie rękę Rogacza.
*
Błonia
wyglądały ślicznie. Na połaciach zieleni lśniły kropelki rosy, a z komina
chatki Hagrida wydobywał się srebrzysty dym. Emily silniej złapała Syriusza za
ramię.
- Kocham cię... - szepnęła rozanielona.
Chłopak uśmiechnął się lekko. Właściwie nigdy nie usłyszała od niego podobnej deklaracji. Byli razem, ale nie przypominało to w najmniejszym nawet stopniu związku Lily i Jamesa. Uczucie rudowłosej i Pottera widać było w każdym geście, słowie, spojrzeniu... Z kolei Syriusz zdawał się nie traktować Emily ani w połowie tak poważnie, jak Rogacz traktował Evansównę. Owszem, był z nią dłużej niż z jakąkolwiek inną dziewczyną, ale Norton nigdy nie poczuła, by jego serce faktycznie do niej należało. Czasem odnosiła wrażenie, że Łapa jest z nią z wygody i przyzwyczajenia, co z upływem czasu coraz bardziej ją niepokoiło.
- Chyba się nie doczekam... - mruknęła posępnie, spoglądając na trawę pod swoimi stopami.
- Czego? - spytał Black spokojnie.
- Aż kiedyś powiesz mi to samo...
- Nie bądź dziecinna - odpowiedział obojętnie, zerkając w kierunku chatki Hagrida. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak dawno nie odwiedzał przyjaciela.
- Dziecinna? Czy miłość jest dziecinna? - zapytała ze złością Emily, mimowolnie puszczając rękę chłopaka.
- Co z tobą? - zapytał Łapa, unosząc brwi. Zdecydowanie nie miał ochoty wysłuchiwać pretensji swojej dziewczyny z samego rana.
- Powiedz mi wprost: dlaczego ze mną jesteś? - odważyła się spytać Emily.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - warknął.
- Chcę wiedzieć!
Black westchnął i z miną cierpiętnika odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Dlaczego teraz?
- Posłuchaj... Jesteśmy razem już od piątej klasy. Początkowo wcale mi nie przeszkadzało, że nie czujesz do mnie tego, co ja do ciebie. Myślałam, że zaczęło ci na mnie zależeć, kiedy urządziłeś mi aferę przez Craiga i napisałeś do mnie liścik od rzekomego "cichego wielbiciela". Cały czas czekałam, aż powiesz mi wreszcie, że mnie kochasz, że jestem dla ciebie kimś ważnym...
- Jesteś - przerwał jej Syriusz.
- Co do mnie czujesz? - drążyła.
- Ja... No.... Jesteś osobą, z którą dobrze się czuję, z którą mogę się zabawić... - zaczął, ale od razu zdał sobie sprawę, że powiedział o jedno słowo za dużo. Nie mógł już jednak cofnąć czasu. Usta Emily wykrzywiły się w podkówkę, a do lazurowych oczu napłynęły łzy.
- Zabawić? Trzeba było tak od razu! - krzyknęła, po czym, nie zważając na to, że Syriusz próbuje coś jeszcze powiedzieć, pobiegła prosto w stronę zamku, spotykając po drodze wychodzących Lily i Jamesa.
- Emily? Co z tobą? - zapytała z troską Evans, ale przyjaciółka minęła ją bez słowa. Ruda chciała za nią pobiec, ale poczuła rękę Pottera na swoim ramieniu.
- Zostaw... Ona chyba chce być teraz sama...
Lily jednak wolała dowiedzieć się, co gryzie jej najlepszą przyjaciółkę, więc, bez zbędnych ceregieli, wyminęła chłopaka i pobiegła w ślad za Nortonówną.
- No i nici ze spaceru... - mruknął Rogacz ze znużeniem. - Co też ta wiosna robi z człowiekiem...?
- Kocham cię... - szepnęła rozanielona.
Chłopak uśmiechnął się lekko. Właściwie nigdy nie usłyszała od niego podobnej deklaracji. Byli razem, ale nie przypominało to w najmniejszym nawet stopniu związku Lily i Jamesa. Uczucie rudowłosej i Pottera widać było w każdym geście, słowie, spojrzeniu... Z kolei Syriusz zdawał się nie traktować Emily ani w połowie tak poważnie, jak Rogacz traktował Evansównę. Owszem, był z nią dłużej niż z jakąkolwiek inną dziewczyną, ale Norton nigdy nie poczuła, by jego serce faktycznie do niej należało. Czasem odnosiła wrażenie, że Łapa jest z nią z wygody i przyzwyczajenia, co z upływem czasu coraz bardziej ją niepokoiło.
- Chyba się nie doczekam... - mruknęła posępnie, spoglądając na trawę pod swoimi stopami.
- Czego? - spytał Black spokojnie.
- Aż kiedyś powiesz mi to samo...
- Nie bądź dziecinna - odpowiedział obojętnie, zerkając w kierunku chatki Hagrida. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak dawno nie odwiedzał przyjaciela.
- Dziecinna? Czy miłość jest dziecinna? - zapytała ze złością Emily, mimowolnie puszczając rękę chłopaka.
- Co z tobą? - zapytał Łapa, unosząc brwi. Zdecydowanie nie miał ochoty wysłuchiwać pretensji swojej dziewczyny z samego rana.
- Powiedz mi wprost: dlaczego ze mną jesteś? - odważyła się spytać Emily.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - warknął.
- Chcę wiedzieć!
Black westchnął i z miną cierpiętnika odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Dlaczego teraz?
- Posłuchaj... Jesteśmy razem już od piątej klasy. Początkowo wcale mi nie przeszkadzało, że nie czujesz do mnie tego, co ja do ciebie. Myślałam, że zaczęło ci na mnie zależeć, kiedy urządziłeś mi aferę przez Craiga i napisałeś do mnie liścik od rzekomego "cichego wielbiciela". Cały czas czekałam, aż powiesz mi wreszcie, że mnie kochasz, że jestem dla ciebie kimś ważnym...
- Jesteś - przerwał jej Syriusz.
- Co do mnie czujesz? - drążyła.
- Ja... No.... Jesteś osobą, z którą dobrze się czuję, z którą mogę się zabawić... - zaczął, ale od razu zdał sobie sprawę, że powiedział o jedno słowo za dużo. Nie mógł już jednak cofnąć czasu. Usta Emily wykrzywiły się w podkówkę, a do lazurowych oczu napłynęły łzy.
- Zabawić? Trzeba było tak od razu! - krzyknęła, po czym, nie zważając na to, że Syriusz próbuje coś jeszcze powiedzieć, pobiegła prosto w stronę zamku, spotykając po drodze wychodzących Lily i Jamesa.
- Emily? Co z tobą? - zapytała z troską Evans, ale przyjaciółka minęła ją bez słowa. Ruda chciała za nią pobiec, ale poczuła rękę Pottera na swoim ramieniu.
- Zostaw... Ona chyba chce być teraz sama...
Lily jednak wolała dowiedzieć się, co gryzie jej najlepszą przyjaciółkę, więc, bez zbędnych ceregieli, wyminęła chłopaka i pobiegła w ślad za Nortonówną.
- No i nici ze spaceru... - mruknął Rogacz ze znużeniem. - Co też ta wiosna robi z człowiekiem...?
Fajny blog, Twoja historia bardzo mnie wciągnęła i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę ^^.
OdpowiedzUsuńChcę więcej !
OdpowiedzUsuńWidzę, że bardzo lubisz pisać, dlatego zapraszam na stronę www.fragmenty.net. Dodaj swój fragment do opowieści. ;)
OdpowiedzUsuńWięcej , więcej ! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na przygody-lily-evans.blog.onet.pl
UsuńTam znajduje się cała, do tej pory napisana przeze mnie historia. Obecnie przenoszę notki na blogspot, ale że napisałam ich bardzo dużo przez 7 lat, trochę czasu jeszcze zajmie mi uzupełnianie:) Także gdyby ktoś chciał poczytać, więcej, odsyłam póki co na onet:)