Gdy odnotowałam, że James Potter odezwał się do mnie
po raz pierwszy od tak dawna, na moment zupełnie zapomniałam o tym, gdzie się
znajduję. Spojrzałam na niego pytająco, a on wyciągnął w moim kierunku rękę i poklepał
mnie po czubku głowy.
- Na ciebie naprawdę trudno jest się długo gniewać,
Evans – mruknął półgębkiem.
Nie odezwał się już do mnie, gdy wychodziliśmy z
kaplicy ani podczas drogi powrotnej do Hogwartu, ale wiedziałam już, że mi
wybaczył, że przestanie mnie unikać i traktować jak wroga. I to na razie
musiało mi wystarczyć. Chciałam mu udowodnić, że naprawdę nie jestem już tą
zagubioną, niepewną siebie Lily. Wiedziałam dobrze, że kiedy uda mi się polubić
nową siebie – siebie, której wcześniej nie znałam i której się bałam – będę w
stanie otwarcie powiedzieć Jamesowi, co do niego czuję i przygotować swoje
serce na jego odpowiedź.
Po kilku dniach od pogrzebu Flevila, profesor Madson
wróciła do pracy. Chociaż zrezygnowała z barwnych strojów i nosiła teraz tylko
proste, czarne szaty, zachowywała się tak jak zwykle, rzetelnie wykonując
powierzone jej obowiązki i nie okazując przy innych swojej słabości i bólu.
Wiedziałam dobrze, że cierpi i że ukrywa uczucia w sobie. Postępowałam dokładnie
tak samo, kiedy straciłam swoją mamę, więc w jakiś sposób się z nią
solidaryzowałam.Widziałam w niej jednak także pewną siłę, której mi brakowało,
a której nie potrafiłam jeszcze zdefiniować. Może to wynikało z faktu, że
osobą, którą straciła profesor Madson, był mężczyzna, z którym zamierzała
spędzić resztę życia, a ja straciłam mamę, którą owszem, bardzo kochałam, ale
przyszłość wiązałam ze światem magii, w której jej nie było? Tego nie
wiedziałam, ale w tamtym czasie, kiedy obserwowałam swoją nauczycielkę,
pomyślałam sobie, że też chcę być silna. Chcę umieć cały czas iść naprzód, bez
względu na piętrzące się przede mną przeszkody.
- O czym myślisz? – zapytała mnie Emily, gdy
siedziałyśmy na błoniach, oparte o pień dużego, wiekowego drzewa. Wokół nas
porozkładane były podręczniki i notatki, jedna ani ja, ani moja przyjaciółka,
nie umiałyśmy się zmobilizować do tego, by rzetelnie je przeczytać.
- Myślę sobie… Tylko się nie śmiej! – zastrzegłam –
Myślę sobie, że chciałabym być tak silna i dzielna jak profesor Madson –
wypaliłam.
- Ja też ją podziwiam – wyznała mi Emily – Nie wiem,
co bym zrobiła na jej miejscu… Kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, wydawała mi
się trochę taką… no wiesz…
- Wiem – odparłam. Sama również miałam mieszane
odczucia, kiedy ujrzałam profesor Madson w Wielkiej Sali, pierwszego września.
Przywykłam do tego, że uczący nas pracownicy Hogwartu byli dość wiekowi i
doświadczeni, z kolei ona zupełnie nie wpasowywała się w ten schemat ze swoją
młodą, ładną twarzą i kolorowymi szatami.
- Widać nie należy oceniać ludzi po pozorach –
stwierdziła Em, po czym uśmiechnęła się do mnie – I ty, Lily, też o tym wiesz, prawda?
– zapytała przeciągle.
- Masz na myśli Jamesa Pottera? – odgadłam, a gdy
przytaknęła, dodałam – Cóż… Przyznaję, że ma pewne zalety, których wcześniej
się nie spodziewałam… - zaczęłam ostrożnie. -
Spróbujmy je wyliczyć – zaproponowała Emily – A więc tak… Po pierwsze: jest na
tyle odważny i zdeterminowany, by dwukrotnie ratować ci skórę w Zakazanym
Lesie, po drugie: jest tak cierpliwy i wyrozumiały, że zabiega o ciebie od
kilku lat, po trzecie: potrafi ci wybaczać twoje, nie dające się logicznie
uzasadnić, dziwne zachowania, po czwarte: jest lojalnym przyjacielem, który
zamienia się w animaga dla dobra jednego kumpla i dogląda sklątek tylnowybuchowych
dla drugiego, po piąte…
- Dużo masz jeszcze tych przykładów? – zapytałam rozbawiona,
unosząc wysoko brew. - Jestem
kreatywna – odparła Nortonówna – A będę jeszcze bardziej, jeśli to w
jakikolwiek sposób pomoże ci się zejść z Potterem. Pamiętaj, co powiedziałaś
wcześniej.
- To znaczy?
- Że chcesz być tak dzielna jak profesor Madson.
Wyznanie uczuć chłopakowi to też jeden z przykładów odwagi.
Nie odpowiedziałam jej, zamiast tego wpatrując się w
jezioro, na którego tafli igrały promienie słońca. Dobrze wiedziałam, że Emily
miała rację. Prędzej czy później musiałam wziąć się w garść i powiedzieć
Jamesowi, że się w nim zakochałam. A to, czy wciąż będzie mnie jeszcze chciał,
zależy już od niego.
- Już niedługo… - postanowiłam, po czym niechętnie
zabrałam się za analizowanie swoich notatek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz