sobota, 11 sierpnia 2012

Już niedługo


Gdy odnotowałam, że James Potter odezwał się do mnie po raz pierwszy od tak dawna, na moment zupełnie zapomniałam o tym, gdzie się znajduję. Spojrzałam na niego pytająco, a on wyciągnął w moim kierunku rękę i poklepał mnie po czubku głowy.       
- Na ciebie naprawdę trudno jest się długo gniewać, Evans – mruknął półgębkiem.      
Nie odezwał się już do mnie, gdy wychodziliśmy z kaplicy ani podczas drogi powrotnej do Hogwartu, ale wiedziałam już, że mi wybaczył, że przestanie mnie unikać i traktować jak wroga. I to na razie musiało mi wystarczyć. Chciałam mu udowodnić, że naprawdę nie jestem już tą zagubioną, niepewną siebie Lily. Wiedziałam dobrze, że kiedy uda mi się polubić nową siebie – siebie, której wcześniej nie znałam i której się bałam – będę w stanie otwarcie powiedzieć Jamesowi, co do niego czuję i przygotować swoje serce na jego odpowiedź.        
Po kilku dniach od pogrzebu Flevila, profesor Madson wróciła do pracy. Chociaż zrezygnowała z barwnych strojów i nosiła teraz tylko proste, czarne szaty, zachowywała się tak jak zwykle, rzetelnie wykonując powierzone jej obowiązki i nie okazując przy innych swojej słabości i bólu. Wiedziałam dobrze, że cierpi i że ukrywa uczucia w sobie. Postępowałam dokładnie tak samo, kiedy straciłam swoją mamę, więc w jakiś sposób się z nią solidaryzowałam.Widziałam w niej jednak także pewną siłę, której mi brakowało, a której nie potrafiłam jeszcze zdefiniować. Może to wynikało z faktu, że osobą, którą straciła profesor Madson, był mężczyzna, z którym zamierzała spędzić resztę życia, a ja straciłam mamę, którą owszem, bardzo kochałam, ale przyszłość wiązałam ze światem magii, w której jej nie było? Tego nie wiedziałam, ale w tamtym czasie, kiedy obserwowałam swoją nauczycielkę, pomyślałam sobie, że też chcę być silna. Chcę umieć cały czas iść naprzód, bez względu na piętrzące się przede mną przeszkody.      
- O czym myślisz? – zapytała mnie Emily, gdy siedziałyśmy na błoniach, oparte o pień dużego, wiekowego drzewa. Wokół nas porozkładane były podręczniki i notatki, jedna ani ja, ani moja przyjaciółka, nie umiałyśmy się zmobilizować do tego, by rzetelnie je przeczytać.        
- Myślę sobie… Tylko się nie śmiej! – zastrzegłam – Myślę sobie, że chciałabym być tak silna i dzielna jak profesor Madson – wypaliłam.        
- Ja też ją podziwiam – wyznała mi Emily – Nie wiem, co bym zrobiła na jej miejscu… Kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, wydawała mi się trochę taką… no wiesz…   
- Wiem – odparłam. Sama również miałam mieszane odczucia, kiedy ujrzałam profesor Madson w Wielkiej Sali, pierwszego września. Przywykłam do tego, że uczący nas pracownicy Hogwartu byli dość wiekowi i doświadczeni, z kolei ona zupełnie nie wpasowywała się w ten schemat ze swoją młodą, ładną twarzą i kolorowymi szatami.
- Widać nie należy oceniać ludzi po pozorach – stwierdziła Em, po czym uśmiechnęła się do mnie – I ty, Lily, też o tym wiesz, prawda? – zapytała przeciągle.      
- Masz na myśli Jamesa Pottera? – odgadłam, a gdy przytaknęła, dodałam – Cóż… Przyznaję, że ma pewne zalety, których wcześniej się nie spodziewałam… - zaczęłam ostrożnie.   - Spróbujmy je wyliczyć – zaproponowała Emily – A więc tak… Po pierwsze: jest na tyle odważny i zdeterminowany, by dwukrotnie ratować ci skórę w Zakazanym Lesie, po drugie: jest tak cierpliwy i wyrozumiały, że zabiega o ciebie od kilku lat, po trzecie: potrafi ci wybaczać twoje, nie dające się logicznie uzasadnić, dziwne zachowania, po czwarte: jest lojalnym przyjacielem, który zamienia się w animaga dla dobra jednego kumpla i dogląda sklątek tylnowybuchowych dla drugiego, po piąte…          
- Dużo masz jeszcze tych przykładów? – zapytałam rozbawiona, unosząc wysoko brew.         - Jestem kreatywna – odparła Nortonówna – A będę jeszcze bardziej, jeśli to w jakikolwiek sposób pomoże ci się zejść z Potterem. Pamiętaj, co powiedziałaś wcześniej.    
- To znaczy?  
- Że chcesz być tak dzielna jak profesor Madson. Wyznanie uczuć chłopakowi to też jeden z przykładów odwagi.          
Nie odpowiedziałam jej, zamiast tego wpatrując się w jezioro, na którego tafli igrały promienie słońca. Dobrze wiedziałam, że Emily miała rację. Prędzej czy później musiałam wziąć się w garść i powiedzieć Jamesowi, że się w nim zakochałam. A to, czy wciąż będzie mnie jeszcze chciał, zależy już od niego.       
- Już niedługo… - postanowiłam, po czym niechętnie zabrałam się za analizowanie swoich notatek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz