Usiadłam na łóżku z
wrażenia. Nigdy wcześniej nie widziałam tego charakteru pisma, ale podpis pod
listem świadczył, że nadawcą jest... Courtney?! Niby dlaczego dziewczyna
Pottera miałaby do mnie pisać? Czyżby zauważyła, że w moim zachowaniu względem
Jamesa coś się zmieniło i chciała to wyjaśnić? Może wyczuła, że z powodu jej
chłopaka w moich myślach panuje chaos i jej się to nie podobało?
Nieco wystraszona, zaczęłam czytać:
Droga Lily
Mój list na pewno bardzo Cię
zdziwił. Nie mogę tak po prostu do Ciebie podejść i porozmawiać, bo po
pierwsze: James by się o tym dowiedział, a po drugie: nie wiem, jak byś na to
zareagowała.
Chciałabym Ci jednak powiedzieć
coś bardzo ważnego. Wiem, że możesz być do mnie wrogo nastawiona, ale
posłuchaj. Jemu naprawdę bardzo na Tobie zależy. Mówi o Tobie zawsze w taki
sposób, że nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jesteśmy przyjaciółmi od
wielu lat i widzę więcej niż inni. Wiem, że masz o nim złe zdanie, że uważasz
go za palanta, który potrafi się tylko popisywać i znęcać nad innymi, ale to
naprawdę dobry chłopak, który świata poza Tobą nie widzi. Po tym jak go
odrzuciłaś, zdecydowaliśmy się spróbować być ze sobą, ale i ja, i on czujemy,
że nic z tego nie będzie i nie jesteśmy już razem. James wciąż jednak pozostaje
dla mnie ważnym przyjacielem i nie chcę być powodem Waszych nieporozumień. Mam
nadzieję, że odkryjesz w nim te dobre cechy i dasz mu szansę.
Courtney Connors
Wpatrywałam się w list bardzo długo.
Przeczytałam go chyba z dziesięć razy. Znałam już jego treść na pamięć, ale
nadal nie mogłam tego wszystkiego pojąć. Courtney, już po naszym pierwszym
spotkaniu, wydawała mi się miłą i sympatyczną dziewczyną, ale nie spodziewałam
się po niej czegoś takiego. Musiała być naprawdę wierną przyjaciółką, skoro tak
bardzo troszczyła się o szczęście Pottera.
Potter... No właśnie.
To, co napisała o jego uczuciach względem
mnie, trochę mnie zdziwiło. Owszem, byłam świadoma faktu, że mu się podobam. W
końcu od kilku lat próbował mnie namówić na randkę i lubił popisywać się w moim
towarzystwie. Zawsze jednak wydawało mi się, że jego sympatia wynika po prostu
z tego, że byłam prawdopodobnie jedyną dziewczyną w szkole, która nie piała z
zachwytu na jego widok. Mało tego, dawałam mu jasno do zrozumienia, że go nie
lubię. Byłam pewna, że traktuje mnie tylko jak wyzwanie, dlatego nigdy nie
brałam pod uwagę możliwości odpowiedzenia na jego zaloty. Courtney jednak
pisała, że naprawdę mu na mnie zależy i... że mówi o mnie z czułością. On?
James Potter?
Zupełnie zapomniałam o swoim wzburzeniu
spowodowanym spotkaniem w męskim dormitorium. To, co napisała mi Courtney
sprawiło, że chciałam wiedzieć więcej. Tak, po raz pierwszy naprawdę chciałam z
kimś porozmawiać o Jamesie Potterze. To było dla mnie bardzo dziwne, że
zaledwie jeden list był w stanie wzbudzić we mnie takie zainteresowanie.
Zapisałam szybko krótką wiadomość:
Zapisałam szybko krótką wiadomość:
Spotkajmy się dziś na błoniach o
15:00
Lily Evans
Następnie pobiegłam do sowiarni i
przypięłam liścik do nóżki mojej sowy, Laurel. Pogłaskałam ją po główce i
powiedziałam pieszczotliwie:
- Laurel, przekaż ten liścik Courtney
jutro, w Wielkiej Sali, dobrze?
Odpowiedziało mi cichutkie gruchanie.
Wróciłam do dormitorium. Emily i Alice
nadal nie wróciły. Byłam ciekawa, co działo się w męskiej sypialni po moim
wyjściu, ale byłam już tak zmęczona, że szybko położyłam się spać i natychmiast
zasnęłam.
*
Tej nocy nikt nie mącił mojego snu.
Obudziłam się wypoczęta i rześka. Gdy rozejrzałam się po dormitorium,
zauważyłam, że dziewczyny jeszcze spały. Umyłam się, ubrałam i zeszłam do
pokoju wspólnego. Usiadłam w fotelu przed kominkiem i zaczęłam się zastanawiać
nad czymś, co wczoraj nie przyszło mi do głowy.
W jaki sposób list Courtney znalazł się w
moim dormitorium? Była przecież Krukonką, więc nie miała dostępu do naszego
pokoju wspólnego...
Nagle usłyszałam, jak drzwi dormitorium
chłopców się otworzyły. Spojrzałam niespokojnie w tamtym kierunku w obawie, że
ujrzę w nich Jamesa Pottera, ale na szczęście - zobaczyłam naszego prefekta,
Remusa Lupina. Poczułam dużą ulgę i przywitałam go pogodnym uśmiechem.
- Słuchaj, Lily.... Jeśli chodzi o
wczorajsze... - zaczął Remus, podchodząc do mnie.
- Och, nie wracajmy już do tego. -
przerwałam mu - Popełniłyśmy błąd, więc mieliście prawo być na nas źli. Ale...
Co działo się po tym, jak wyszłam?
- Emily i Syriusz się pogodzili - odparł
Lupin z uśmiechem.
- Naprawdę?
- Tak. Syriusz przyznał, że nie powinien
był jej urządzać scen, a Ellen wykorzystał, żeby wzbudzić w Emily
zazdrość... - przerwał na moment, jakby zastanawiał się, czy powinien
powiedzieć coś jeszcze - Lily... Czy Alice... Czy Alice coś ci o mnie mówiła? -
zapytał, niby mimochodem.
- Że jej unikasz... - odparłam,
uśmiechając się pod nosem. Poczułam, że trafia mi się okazja do wysondowania
jego uczuć względem Larssonówny, więc postanowiłam pociągnąć dłużej ten wątek -
Dlaczego taki jesteś?
Remus przez chwilę sprawiał wrażenie,
jakby nie zamierzał mi odpowiedzieć. Przygryzł nerwowo wargę i wpatrzył się w
swoje stopy.
- Przepraszam, nie musisz mówić, jeśli
nie chcesz - powiedziałam szybko.
- Syriusz i James mi powiedzieli, że
widziałaś, jak ćwiczyli swoje transmutacje - zaczął niepewnie - Kiedy ich o to
spytałaś, to...
- Wyjaśnili mi, że zmieniają się w
zwierzęta, by dotrzymywać ci towarzystwa w czasie pełni - uzupełniłam. Spojrzał
na mnie uważnie, jakby obawiał się, że zacznę krzyczeć albo odsunę się od niego
ze wstrętem - Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz uważać, że jesteś gorszy od
innych - powiedziałam szczerze - Prawdę mówiąc, już wcześniej miałam
podejrzenia, dlaczego tak regularnie opuszczasz zajęcia. To nie twoja wina, że
jesteś chory i nikt z nas nie zamierza z tego powodu się od ciebie odsuwać.
Alice również - dodałam, akcentując wyraźnie dwa ostatnie słowa.
Remus drgnął niespokojnie na dźwięk jej
imienia, więc wyjaśniłam mu z uśmiechem:
- Myślę, że Alice zorientowała się o
wiele szybciej niż ja. Nie sądzę jednak, by jej to przeszkadzało. Przez
większość miesiąca możesz żyć normalnie, więc nie powinieneś odsuwać od siebie
tych, na których ci zależy. Unikając Alice, sprawiasz jej tylko przykrość -
dodałam. Zauważyłam, że lekko się zarumienił.
Postanowiłam, że najlepiej będzie, jeśli
zostawię go teraz samego, więc uśmiechnęłam się do niego raz jeszcze i zeszłam
na śniadanie do Wielkiej Sali. Mimowolnie zerknęłam w kierunku stołu Krukonów i
wypatrzyłam tam Courtney. Byłam bardzo ciekawa, czy zgodzi się ze mną spotkać.
Następnie powiodłam wzrokiem w stronę stołu nauczycielskiego. Na widok Gilliana
i McKenntly'ego żywo o czymś dyskutujących, poczułam, jak tracę apetyt. Minęło
już tyle czasu, a wciąż ani nie umiałam znaleźć żadnych dowodów świadczących o
winie nauczycieli, ani też nie wydarzyło się nic, co mogłoby ich oczyścić z
zarzutów. Wielokrotnie przechodziłam obok ich gabinetów, wytężając słuch,
jednak ani razu nie udało mi się już podsłuchać niczego, o czym mogłabym
donieść Albusowi Dumbledore'owi.
W chwilę potem nadleciały jednak sowy z
pocztą, więc ponownie zerknęłam w kierunku Krukonów. Wyszukałam wzrokiem
Laurel, która podleciała prosto do Courtney, zrzucając na jej talerz mój list.
Miałam wrażenie, że dziewczyna lekko się uśmiechnęła, gdy zapoznała się już z
jego treścią. To podniosło mnie nieco na duchu.
Reszta dnia minęła bez większych
rewelacji. Syriusz i Emily, jak na pogodzoną parę przystało, znowu spędzali ze
sobą dużo czasu, często się całując. Remus wziął sobie widać do serca moją
radę, bo przestał unikać Alice, a nawet kilka razy do niej zagadał. Tylko ja i
James nie mogliśmy się ze sobą porozumieć. Gdy zobaczyłam, jak wchodzi do
Wielkiej Sali na śniadanie, szybko wpatrzyłam się w zawartość swojego talerza.
On jednak skierował się bezpośrednio do Blacka i nie zwracał uwagi na moje
istnienie. Nasze spojrzenia spotkały się tylko raz, podczas lekcji obrony przed
czarną magią. Miałam wtedy dziwne uczucie, jakby przez moje ciało przebiegł
prąd. James jednak szybko się wtedy odwrócił, a ja starałam się już więcej o
tym nie myśleć, chociaż zbliżająca się perspektywa rozmowy z Courtney
sprawiała, że Potter, chcąc nie chcąc, gościł w mojej głowie nieustannie.
Po lekcjach poszłam na błonia. Usiadłam
sobie w cieniu rozłożystego klonu i czekałam na przyjście Courtney, nerwowo
wygładzając nieistniejące zagięcia swojej szaty. Chociaż pomysł ze spotkaniem
narodził się w mojej głowie, czułam się bardzo niepewnie. Wiedziałam, że
głównym tematem naszej rozmowy będzie James Potter i z jednej strony się tego
obawiałam, z drugiej zaś, nie mogłam się doczekać, kiedy dowiem się o nim
czegoś więcej.
Courtney nie dała na siebie zbyt długo
czekać. Zjawiła się po kilku minutach, posyłając mi pokrzepiający uśmiech,
zupełnie jakby wyczuwała moje zdenerwowanie i niepewność.
- Cześć - przywitałam się grzecznie. -
Zaskoczył mnie twój list.
- Pomyślałam sobie, że taki sposób
komunikacji będzie dla ciebie najdogodniejszy - odpowiedziała Courtney, wciąż
się uśmiechając. - Nie byłam pewna, jak byś zareagowała na spotkanie w cztery
oczy.
- Chciałam cię zapytać... - zaczęłam -
Czy James i ty...
- Już dawno zerwaliśmy. - odparła
spokojnie - Ale jesteśmy od dawna przyjaciółmi i wciąż mamy ze sobą równie
dobry kontakt jak wcześniej.
- Nie kochasz go? - odważyłam się
zapytać. Ta kwestia w jakiś sposób dręczyła mnie bardziej niż pozostałe.
Courtney sprawiała wrażenie bardzo miłej osoby i nie chciałam, by z mojego
powodu przeżyła jakiś zawód miłosny.
- Nie - odpowiedziała Courtney pewnie. -
Zaczęliśmy ze sobą chodzić po tym, jak potraktowałaś Jamesa w Walentynki. To
był raczej eksperyment niż nagły przypływ uczucia - zażartowała.
Poczułam do niej sympatię. Stopniowo
zaczynałam się odprężać.
- Wiesz, Lily – zaczęła. - Jest tak, jak
napisałam w liście. Jamesowi naprawdę bardzo na tobie zależy i byłabym
szczęśliwa, gdyby się wam udało - oznajmiła - Naprawdę do siebie pasujecie.
Mimo woli zrobiłam się czerwona na
twarzy.
- Dziękuję ci... za twoją szczerość -
wymamrotałam - To miło z twojej strony, że tak troszczysz się o szczęście
Jamesa, ale ja... ja go nie kocham. Owszem, są momenty, kiedy wydaje mi się, że
trochę dojrzał, ale zaraz potem...
- Każdy ma swoje słabości, ale zdaję
sobie sprawę, jak bardzo James może cię drażnić - odpowiedziała Courtney
spokojnie. Sprawiała wrażenie, jakby rozumiała moje uczucia lepiej niż ja sama
- On jest po części taki z twojego powodu, Lily. Kiedy jesteś w pobliżu, stara
się wydać ci się fajniejszy, dlatego się popisuje. A że ciebie to irytuje, to
już inna sprawa. Nie licząc tej odrobiny zarozumiałości, James jest naprawdę w
porządku i myślę, że mogłabyś mu zaufać, a dałby ci szczęście.
- Ja... - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Do niczego się nie zmuszaj - odparła
spokojnie - Po prostu, patrząc na Jamesa, staraj się dostrzegać w nim kogoś
innego niż tylko napuszonego kretyna - dodała, zupełnie jakby czytała mi w
myślach - Kiedy zmienisz do niego nastawienie, zaczniesz zauważać cechy, które
mogłabyś polubić. A wtedy polubisz i Jamesa.
- Tyle mogę zrobić - odpowiedziałam,
uśmiechając się lekko. Wprawdzie nie wydawało mi się, żeby łatwo przyszło mi
myślenie o Potterze w pozytywny sposób, ale naprawdę polubiłam Courtney i nie
chciałam jej zawieść.
Przy okazji, coś mi się przypomniało.
- Courtney... A jak twój list znalazł się
w moim dormitorium? - zapytałam.
- Och, mam swoje sposoby... - odparła,
robiąc tajemniczą minę.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas.
Courtney opowiadała mi o swoich rodzicach, planach po ukończeniu Hogwartu i o
najciekawszych anegdotkach z życia Jamesa, o których wiedziała jako jego
przyjaciółka. Nie sądziłam, że tak miło spędzę z nią czas.
Gdy pożegnałyśmy się w pokojowych
nastrojach, weszłam do pokoju wspólnego. Mój wzrok natychmiast wyłowił
Huncwotów spośród innych Gryfonów. James właśnie zaśmiał się z czegoś, co
powiedział Peter Pettigrew.
Gdy tak na niego patrzyłam, przypomniało
mi się wszystko to, co usłyszałam od Courtney. Czy faktycznie James Potter był
dobrym człowiekiem? Czy potrafiłabym myśleć o nim bez niechęci? Czy dziwne
emocje towarzyszące mi od niedawna za każdym razem, kiedy znalazł się blisko
mnie świadczyły o tym, że już zaczynam zmieniać o nim zdanie? Tego nie
wiedziałam.
Gdy oderwałam wzrok od Huncwotów,
ruszyłam w kierunku dormitorium dziewcząt. Zanim jednak udało mi się wejść na
schody, usłyszałam za swoimi plecami znajome:
- Evans, umówisz się ze mną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz