Notkę dedykuję moim znajomym z chatu a w szczególności Kasi (Otori).
***
Ostatnimi czasy spałam coraz krócej. Gdy
któregoś wieczoru postawiłam ostatnią kropkę w wypracowaniu na transmutację, z
prawdziwą ulgą położyłam się do łóżka, nie jedząc wcześniej nawet kolacji.
Wrzaski, dochodzące z pokoju wspólnego,
nie pozwoliły mi jednak długo pospać. Do dormitorium wbiegła Emily,
demonstracyjnie trzaskając drzwiami. Zerwałam się na równe nogi i zapytałam
zaspanym głosem:
- Co się dzieeeje?
Odpowiedział mi donośny płacz
przyjaciółki. Po omacku odnalazłam drogę do łóżka Emily, usiadłam koło niej i
powtórzyłam swoje pytanie. Odpowiedziała mi przerywanym głosem:
- Z- Zerwaliśmy z Syriuszem! – łkała. -
Bo Craig Anders rozmawiał ze mną w bibliotece! To niesprawiedliwe! Syriusz
urządził mi okropną scenę... Ja nic mu nie mówię, gdy uśmiecha się do tych
wszystkich panienek, które sikają z wrażenia na jego widok, a on zachowuje się
jak ostatni palant...
- Wiesz, to, że jest zazdrosny,
świadczy o tym, że mu na tobie zależy - usiłowałam ją pocieszyć, licząc na
to, że Emily szybko się uspokoi, a ja będę mogła wrócić do łóżka.
- Ale, Lily... Ty nic nie rozumiesz. On
od dawna szukał pretekstu, żeby ze mną zerwać... - mruknęła - To w końcu
Syriusz Black, największy Casanova Hogwartu. To byłoby wręcz dziwne, jakby miał
być wierny jednej dziewczynie, skoro może mieć każdą inną. Teraz pewnie zacznie
chodzić z tą Ellen z szóstego roku... Wiedziałam, że lubi starsze od siebie! -
to powiedziawszy, rozbeczała się na dobre.
Kiedy bezskutecznie usiłowałam ją
pocieszyć, tracąc wreszcie nadzieję, że uda mi się wyspać, do dormitorium
weszła Alice, która również wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Co się dzieje? - zapytałam, patrząc na
nią z uwagą. Doszłam do wniosku, że jeśli mam być już pocieszycielką, najlepiej
będzie zająć się jednego dnia obydwoma przyjaciółkami.
Alice spojrzała na mnie ostrożnie, jakby
zastanawiała się, czy może mi zaufać, po czym wydukała:
- Chyba zakochałam się w Remusie... Ale
bez wzajemności. On cały czas mnie unika.
To jakiś obłęd... Żadnej z nas nie układa
się w miłości. Skoro jednak nadeszła pora zwierzeń, wspomniałam, niby
mimochodem, o swojej ostatniej rozmowie z Jamesem. I chociaż powtarzałam raz za
razem, że nic mnie nie obchodzi fakt, że Potter ma dziewczynę i, że bardzo
ulżyło mi z tego powodu, Emily i Alice poczuły się w obowiązku do dodania mi
otuchy, co (wbrew pozorom) faktycznie jakoś mi pomogło.
Na rozmowach o Huncwotach zeszło nam pół
nocy. Jakimś niewytłumaczalnym sposobem zupełnie minęła mi senność. W pewnej
chwili Emily zaproponowała:
- Wiecie co? Chodźmy do kuchni po piwo
kremowe. Nie ma lepszego lekarstwa na smutek.
- Ono nawet nie jest mocne. - skwitowała
pomysł Alice - Ale faktycznie... Trochę rozrywki nam nie zaszkodzi... - dodała
po chwili zastanowienia.
Spojrzałyśmy na nią zdziwione. Alice
zawsze odznaczała się rozsądkiem. Musiała być bardzo przybita, skoro przystała
na ten pomysł.
Ubrałyśmy szlafroki i opuściłyśmy
dormitorium. W pokoju wspólnym nie było nikogo. Musiałyśmy jednak bardzo
uważać, aby nie nadziać się przypadkiem na Filcha, albo któregoś z nauczycieli.
Wreszcie znalazłyśmy się przed wejściem do kuchni. Znajdował się tam obraz,
przedstawiający owoce. Wystarczyło tylko połaskotać gruszkę i mogłyśmy
wejść do kuchni.
Zobaczyłyśmy ze sto skrzatów domowych,
uwijających się przy najróżniejszych pracach. Niektóre zmywały naczynia, inne
szorowały podłogę, a jeszcze inne przygotowywały jedzenie, które zapewne miało
być naszym jutrzejszym śniadaniem.
Gdy tylko nas zobaczyły, zaczęły się
kłaniać i pytać, czego sobie życzymy.
- Poprosimy o sześć kufli piwa kremowego.
- odważyła się powiedzieć Emily.
Skrzaty posłusznie przyniosły to, o co
prosiłyśmy. Były bardzo uprzejme.
- Czy panienki życzą sobie czegoś
jeszcze? - zapytał jeden z nich.
- Może herbaty lub ciasteczek? -
zaproponował drugi.
- A może kanapek?
Poczułam burczenie w brzuchu. W końcu nie
jadłam nawet kolacji. Zabrałyśmy piwo i kanapki, i wróciłyśmy do dormitorium.
Miałyśmy dużo szczęścia, że nie nadziałyśmy się na żadnego z profesorów ani na
wścibską kotkę woźnego.
Usiadłyśmy na łóżku Emily i wzniosłyśmy
toast kremowym piwem:
- Za naszą niespełnioną miłość... -
zawołały chórem moje przyjaciółki. Sama nie byłam w nikim zakochana, ale
posłusznie uniosłam kufel z piwem w górę.
Nasze współlokatorki groźnie mruknęły ze
swoich łóżek, żebyśmy wreszcie były cicho, ale wkrótce naszych uszu dobiegły
ich pochrapywania, więc nie musiałyśmy się już nimi przejmować.
Wypiłyśmy kremowe piwa i zjadłyśmy
kanapki. Naprawdę dobrze się bawiłam i oderwałam się od ponurych myśli, które
męczyły mnie od jakiegoś czasu. W pewnej chwili przyszedł mi jednak do głowy
pewien pomysł.
- Dziewczyny, a może by tak spłatać
Huncwotom figla? - zaproponowałam.
- Świetny pomysł! - ucieszyła się Alice.
- Jestem za.
Widocznie piwo kremowe naprawdę uderzyło
jej do głowy... Musi mieć naprawdę słabą głowę. W każdym razie - mój pomysł
został zaakceptowany.
Alice, jako ekspert od podręczników na
kolejne lata naszej edukacji, znalazła zaklęcie zmieniające kolor włosów, które
bardzo się nam spodobało. Zakradłyśmy się cichcem do męskiego dormitorium i
niemal natychmiast usłyszałyśmy głos Petera Pettigrew:
- Mamusiu... zgubiłem misiaczka... -
mruczał przez sen.
Z trudem powstrzymałyśmy śmiech. Ten
Peter naprawdę jest strasznie dziecinny... W międzyczasie udało mi się znaleźć
łóżko Jamesa. Potter spał spokojnie, leżąc na wznak. Pochyliłam się nad nim i
wyszeptałam zaklęcie. Emily i Alice zrobiły to samo z Blackiem i Lupinem. Na
wszelki wypadek zaczarowałyśmy także włosy Petera i Sama, który zajmował z
Huncwotami dormitorium. Nie chciałyśmy wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.
Gdy wróciłam już do swojego dormitorium i
położyłam się do łóżka, ponownie poczułam, jak ogarnia mnie senność. W ostatnim
czasie wydarzyło się zdecydowanie zbyt wiele. Byłam bardzo ciekawa, jak
Huncwoci będą prezentować się z nowymi fryzurami, ale tego miałam się
dowiedzieć dopiero nazajutrz. Póki co, zamknęłam oczy i odpłynęłam w krainę
snów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz