czwartek, 9 sierpnia 2012

Pożyteczny sen


Ledwie zaczął się rok szkolny, a nauczyciele już dają nam w kość! To niesprawiedliwe. Mam tyle zadań domowych, że czasem muszę siedzieć nad nimi do północy. Emily oczywiście prawie wcale się tym nie przejmuje. Przeważnie spisuje ode mnie, przez co niektórzy myślą, że wykorzystuje naszą przyjaźń, ale to nieprawda. Jest po prostu trochę leniwa, ale nigdy mnie jeszcze nie zawiodła, a to jest najważniejsze.          
W poniedziałek, 27 września, miałyśmy okropnie długie zadanie domowe z historii magii. Najgorsze było to, że nigdzie nie było warunków, aby je napisać. W pokoju wspólnym był za duży hałas, a w dormitorium panowała żałoba. Jedna z dziewczyn - Sophie Rimles dostała list od matki, w którym pisało, że zgubił się jej kot. Sophie bardzo to przeżywała i strasznie histeryzowała w dormitorium. Biblioteka była tego dnia zamknięta, bo pani Pince leżała w skrzydle szpitalnym. Istny dom wariatów!            
- Napiszemy to zadanie jutro - ociągała się Emily. Było widać, że praca domowa to ostatnia rzecz na świecie, jaka ją interesuje.       
- Nie. Dzisiaj - odparłam stanowczo.
W takich sprawach pozostawałam nieugięta. Odkąd dostałam swój pierwszy list z Hogwartu, postanowiłam bardzo przyłożyć się do nauki, skoro otrzymałam tak wielką szansę, mimo iż pochodzę z mugolskiej rodziny.  
- Niby gdzie? - moja przyjaciółka za wszelką cenę szukała argumentów, aby dzisiaj nie pisać tego wypracowania.          
- Może... w łazience Jęczącej Marty? - zaproponowałam, a na widok grymasu na twarzy Emily, szybko dodałam - Może akurat jej tam nie ma.        
Po dość długich przekonywaniach poszłyśmy do wspomnianej już łazienki. Większość dziewcząt unikała tego miejsca jak ognia. Marta była duchem grubej dziewczyny w okularach, która uwielbiała histeryzować i była przekonana, że każdy chce jej w jakiś sposób dokuczyć.    
Tak jak się tego spodziewałyśmy, w łazience nie było nikogo (przynajmniej nikogo żywego). Rozłożyłyśmy książki do historii magii i wyciągnęłyśmy z toreb pergaminy. Gdy w najlepsze byłyśmy zajęte pisaniem, usłyszałyśmy cichy płacz. W chwilę potem naszym oczom ukazała się Jęcząca Marta. Spojrzała na nas podejrzliwie i zapytała bardzo niemiłym tonem:       
- Co wy tu robicie?    
- Piszemy pracę domową - odpowiedziałam jej najgrzeczniej, jak potrafiłam.       
- Ach... - westchnęła Marta rozmarzonym tonem - Minęło tyle lat, odkąd pisałam zadania domowe. Już nawet zapomniałam, jak to było... Ale już nigdy nie napiszę żadnego zadania... - mówiła, bardziej do siebie niż do nas. Nie minęło kilka sekund, jak zaniosła się płaczem, który, odbijając się od ścian, powracał do naszych uszu znacznie głośniejszy.
Szybko opuściłyśmy łazienkę, dochodząc do wniosku, że w akompaniamencie krzyków Marty nie będziemy w stanie skupić się na pracy domowej. Gdy szłyśmy korytarzem, Emily powiedziała:         
- A nie mówiłam? Napiszemy to jutro.         
I rzeczywiście, do pracy zabrałam się dopiero następnego dnia. Emily oczywiście miała ciekawsze rzeczy do roboty, więc musiałam sobie radzić sama. Ale tak to już jest, że jak się odkłada coś na później, to trudniej to zrobić. Tak było i w moim przypadku. Wyszukiwanie w podręczniku potrzebnych dat szybko mnie znużyło. Sama nie wiem nawet, kiedy zasnęłam.         
Znalazłam się nagle na stadionie Quidditcha. Trwał mecz. W tle słyszałam głos komentatora, więc przyjrzałam się uważnie sytuacji na boisku. Potter złapał znicza, dokładnie w taki sposób, w jaki udało mu się to w rzeczywistości jeszcze niedawno. Zaczęłam go oklaskiwać, choć zazwyczaj biję brawo raczej całej drużynie. Następnie poleciałam z Jamesem na jego miotle do baru w Hogsmeade. Na środku sali stała Emily i coś śpiewała. Wszyscy ją oklaskiwali. Miała na sobie srebrną suknię. Gdy zobaczyła, jak wchodzimy z Jamesem do środka, powiedziała:  
- Lily, teraz jestem sławna. Musisz odrabiać za mnie prace domowe, bo wiesz, nie będę mieć na takie bzdury czasu. 
Poczułam wściekłość. Od kiedy niby Emily potrafi śpiewać? Nigdy zresztą nic mi nie wspominała, że chce zacząć karierę muzyczną, a już na pewno nie moim kosztem. Chciałam rzucić się na nią, ale Potter mnie trzymał. Zaczęłam krzyczeć, że jest złą przyjaciółką i potrafi tylko mnie wykorzystywać. Nagle usłyszałam nad sobą głos:           
- Lily, wszystko w porządku?
Otworzyłam oczy. Nade mną stała Emily, ale na szczęście nie miała już na sobie tej sukienki. Ubrana była w zwykłą, szkolną szatę, z godłem Gryffindoru. Spojrzała na mnie ze skruchą i powiedziała:          
- Wiesz, jak tak ci to przeszkadza, to odrobimy razem to zadanie. W ogóle możemy wszystkie zadania już razem odrabiać - mruknęła, nieco zawstydzona.      
Widocznie usłyszała to, że jest złą przyjaciółką i chciała to naprawić. Faktycznie, od tamtej pory zmieniła nieco swój stosunek do prac domowych. Nie stała się wprawdzie wzorową uczennicą i swoje wypracowania pisała byle jak, ale przynajmniej już - zawsze robiła to sama.        
Początkowo było mi trochę wstyd, że usłyszała, jak mówię o niej przez sen takie rzeczy. Z czasem jednak doszłam do wniosku, że dobrze się stało. Sny mogą być pożyteczne, nawet jeśli muszę w nich oklaskiwać tego nadętego idiotę, Jamesa Pottera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz