czwartek, 9 sierpnia 2012

Szlaban, sekrety i plan działania


O czwartej po południu spotkałam się z Potterem i Blackiem przed gabinetem Gilliana. Ten dość długo kazał na siebie czekać, jakby chciał dać nam do zrozumienia, że nie jesteśmy godni, by stawił się na spotkanie z nami punktualnie. Wkrótce jednak pojawił się ze złośliwym uśmiechem na twarzy, w towarzystwie woźnego Filcha. Obaj zmierzyli nas złowrogim spojrzeniem.
-  Oto oni, panie Filch - odezwał się Gillian. - Potter i Black to znane gagatki. Słyszałem, że nieraz zaszli panu za skórę... ale panna Evans? Nieładnie... - mówiąc to, spojrzał na mnie pogardliwie. - Są do pana dyspozycji. Do godziny siódmej może pan z nimi zrobić, co się panu podoba. - dodał i wszedł do gabinetu, głośno zatrzaskując drzwi.
- No, ruszać się! Dalej! - poganiał nas Filch - Z tego, co wiem, Potter, to razem z Blackiem mieliście udaną zabawę, obrzucając łajnobombami korytarz na pierwszym piętrze... Równie miłą zabawą będzie pewnie czyszczenie go. - to mówiąc, zaprowadził nas na korytarz na pierwszym piętrze, który faktycznie nie wyglądał najlepiej.
Fich usiadł sobie na krześle i przyglądał się, jak pracujemy. Przez cały czas byłam odwrócona plecami do chłopców, cierpliwie wyskrobując brud z zakamarków podłogi. Wciąż uważałam, że to bardzo niesprawiedliwe, że zostałam ukarana. W dodatku, bardzo wstydziłam się tego, że dostałam szlaban, bo zawsze starałam się zachowywać wzorowo.
Po 2 godzinach Filch odezwał się do mnie:
- Evans, ty możesz już iść. Potter i Black niech jeszcze sobie posprzątają. - powiedział mściwym tonem, przyglądając się chłopcom z niechęcią.
Z ulgą odeszłam, rozmasowując sobie obolałe od pracy ramiona. Gdy szłam korytarzem, wiodącym na Wieżę Gryffindoru, usłyszałam jakiś hałas, dochodzący z gabinetu profesora Gilliana. Choć zawsze potępiałam podsłuchiwanie cudzych rozmów, groźna nutka w głosie nauczyciela kazała mi przyłożyć ucho do drzwi.
Usłyszałam rozmowę Gilliana z nauczycielem obrony przed czarną magią - profesorem McKenntly.
- Ja już naprawdę nie wiem, Gillian, czy to wszystko się uda. ON zaczyna coś podejrzewać. Widziałem, jak przygląda mi się przy kolacji - mówił McKenntly zdenerwowany.
- Podejrzewa? - szydził Gillian - Dumbledore ufa każdemu. Trzeba być nie lada idiotą, żeby się przed nim zdemaskować. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Czarny Pan przeznaczył ci tę misję, bo na pewno nie wybrał cię ze względu na inteligencję.
- Jak mamy wyjść z Hogwartu? - zapytał McKenntly - Przecież tu nie można się teleportować, a poza tym takie zniknięcie będzie bardzo podejrzane.
- Wyjdę do Zakazanego Lasu i tam się teleportuję. - mówił Gillian. - Jakby Dumbledore albo inny z nauczycieli o mnie pytał, powiedz, że pilnie musiałem opuścić szkołę w sprawach prywatnych i powiadomię o tym Dumbledore'a po powrocie.
Dalej nie słuchałam. Szybko oddaliłam się z tego miejsca i ruszyłam w kierunku Wieży Gryffindoru. Odetchnęłam z ulgą dopiero wówczas, gdy stanęłam przed portretem Grubej Damy.
- Hasło? - zapytała.
- Złota obręcz - powiedziałam.
Weszłam do pokoju wspólnego. Od razu wypatrzyłam wzrokiem Emily i Alice. Skinęłam na nie i weszłyśmy do dormitorium.
- Jak tam szlaban? - zapytała ze współczuciem Emily - Kiedy wróci Syriusz?
- Posłuchajcie! - syknęłam - Mój szlaban skończył się szybciej. Wracałam do pokoju wspólnego i usłyszałam rozmowę McKenntly'ego z Gillianem. Oni... Oni chyba są śmierciożercami! Chcieli wyjść ze szkoły, żeby się spotkać z Same Wiecie Kim!
Emily i Alice były przerażone.
- Mamy w szkole dwóch śmierciożerców? - piszczała ze strachu Emily - Dumbledore chyba jest ślepy!
- DUMBLEDORE! - krzyknęła Alice, jakby nagle o czymś sobie przypomniała - Musisz mu o tym powiedzieć, Lily.
- A jeśli mi nie uwierzy?
- W każdym razie zostanie ostrzeżony.
Przytaknęłam niepewnie, zastanawiając się, co jeszcze w takiej sytuacji mogłyśmy zrobić. Postanowiłyśmy, że podzielimy się tą informacją z Huncwotami. Początkowo byłam temu przeciwna, ale wiedziałam, że Potter i Black mają znacznie więcej doświadczenia od nas i, jako że pochodzą z rodzin czystej krwi, mogą wiedzieć coś więcej na temat zwolenników Czarnego Pana.
Gdy wraz z przyjaciółkami zeszłam do pokoju wspólnego, zobaczyłam, jak w tym samym czasie wchodzą do niego Black i Potter. Najwidoczniej dopiero teraz skończył się ich szlaban. Nie uszło mojej uwadze, że James po raz kolejny napatoczył mi się przed oczy w chwili, w której o nim myślałam.
- Potter! - zawołałam go.
James odwrócił się i zapytał:
- O co chodzi, Evans?
- Moglibyście na chwilę tu z Syriuszem przyjść? - zapytałam, starając się, by ton mojego głosu był jak najbardziej naturalny.
Zgodził się bez zadawania zbędnych pytań. Wraz z Emily, przy użycia zaklęcia "Wingardium Leviosa" przeniosłyśmy chłopców do naszego dormitorium. Gdyby spróbowali dostać się do niego w normalny sposób, schody zamieniłyby się w zjeżdżalnię.
Opowiedziałam im całą historię. Nie przerywali mi i nie zadawali żadnych pytań. Po prostu z uwagą mnie słuchali. Gdy skończyłam, jako pierwszy odezwał się Potter.
- Powinniśmy zachowywać się naturalnie. - wyjaśnił z przekonaniem - Dopóki nie będziemy mieć dowodów, lepiej nie mówić nic Dumbledore'owi. On uważa, że każdy jest niewinny, dopóki mu się winy nie udowodni... Możliwe, że Evans źle coś usłyszała... - chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi ruchem ręki - Lepiej będzie jednak zachować czujność. To dość niespodziewane, by ktoś nieproszony przeniknął na teren szkoły, a co dopiero - jeśli dotyczy to aż dwóch osób. Jeśli ktoś z nas zauważy coś podejrzanego, trzeba będzie powiedzieć o tym Dumbledore'owi - zdecydował.
Wszyscy zgodziliśmy się, że tak będzie najlepiej. Przyznam, że opanowanie Pottera zrobiło na mnie duże wrażenie. To zabawne, biorąc pod uwagę, że jeszcze tego samego dnia byłam na niego zła za zajście podczas lekcji eliksirów. Powoli zaczynało mnie już męczyć, że moje uczucia względem Jamesa zmieniają się tak gwałtownie. Wciąż jednak nie umiałam zrozumieć, co to może oznaczać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz