O czwartej po południu spotkałam się z
Potterem i Blackiem przed gabinetem Gilliana. Ten dość długo kazał na siebie
czekać, jakby chciał dać nam do zrozumienia, że nie jesteśmy godni, by stawił
się na spotkanie z nami punktualnie. Wkrótce jednak pojawił się ze złośliwym
uśmiechem na twarzy, w towarzystwie woźnego Filcha. Obaj zmierzyli nas
złowrogim spojrzeniem.
- Oto oni, panie Filch - odezwał
się Gillian. - Potter i Black to znane gagatki. Słyszałem, że nieraz zaszli
panu za skórę... ale panna Evans? Nieładnie... - mówiąc to, spojrzał na mnie
pogardliwie. - Są do pana dyspozycji. Do godziny siódmej może pan z nimi
zrobić, co się panu podoba. - dodał i wszedł do gabinetu, głośno zatrzaskując
drzwi.
- No, ruszać się! Dalej! - poganiał nas
Filch - Z tego, co wiem, Potter, to razem z Blackiem mieliście udaną zabawę,
obrzucając łajnobombami korytarz na pierwszym piętrze... Równie miłą zabawą
będzie pewnie czyszczenie go. - to mówiąc, zaprowadził nas na korytarz na
pierwszym piętrze, który faktycznie nie wyglądał najlepiej.
Fich usiadł sobie na krześle i przyglądał
się, jak pracujemy. Przez cały czas byłam odwrócona plecami do chłopców,
cierpliwie wyskrobując brud z zakamarków podłogi. Wciąż uważałam, że to bardzo
niesprawiedliwe, że zostałam ukarana. W dodatku, bardzo wstydziłam się tego, że
dostałam szlaban, bo zawsze starałam się zachowywać wzorowo.
Po 2 godzinach Filch odezwał się do mnie:
- Evans, ty możesz już iść. Potter i
Black niech jeszcze sobie posprzątają. - powiedział mściwym tonem, przyglądając
się chłopcom z niechęcią.
Z ulgą odeszłam, rozmasowując sobie
obolałe od pracy ramiona. Gdy szłam korytarzem, wiodącym na Wieżę Gryffindoru,
usłyszałam jakiś hałas, dochodzący z gabinetu profesora Gilliana. Choć zawsze
potępiałam podsłuchiwanie cudzych rozmów, groźna nutka w głosie nauczyciela
kazała mi przyłożyć ucho do drzwi.
Usłyszałam rozmowę Gilliana z
nauczycielem obrony przed czarną magią - profesorem McKenntly.
- Ja już naprawdę nie wiem, Gillian, czy
to wszystko się uda. ON zaczyna coś podejrzewać. Widziałem, jak przygląda mi
się przy kolacji - mówił McKenntly zdenerwowany.
- Podejrzewa? - szydził Gillian -
Dumbledore ufa każdemu. Trzeba być nie lada idiotą, żeby się przed nim
zdemaskować. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Czarny Pan przeznaczył ci tę
misję, bo na pewno nie wybrał cię ze względu na inteligencję.
- Jak mamy wyjść z Hogwartu? - zapytał
McKenntly - Przecież tu nie można się teleportować, a poza tym takie zniknięcie
będzie bardzo podejrzane.
- Wyjdę do Zakazanego Lasu i tam się
teleportuję. - mówił Gillian. - Jakby Dumbledore albo inny z nauczycieli o mnie
pytał, powiedz, że pilnie musiałem opuścić szkołę w sprawach prywatnych i
powiadomię o tym Dumbledore'a po powrocie.
Dalej nie słuchałam. Szybko oddaliłam się
z tego miejsca i ruszyłam w kierunku Wieży Gryffindoru. Odetchnęłam z ulgą
dopiero wówczas, gdy stanęłam przed portretem Grubej Damy.
- Hasło? - zapytała.
- Złota obręcz - powiedziałam.
Weszłam do pokoju wspólnego. Od razu
wypatrzyłam wzrokiem Emily i Alice. Skinęłam na nie i weszłyśmy do dormitorium.
- Jak tam szlaban? - zapytała ze
współczuciem Emily - Kiedy wróci Syriusz?
- Posłuchajcie! - syknęłam - Mój szlaban
skończył się szybciej. Wracałam do pokoju wspólnego i usłyszałam rozmowę
McKenntly'ego z Gillianem. Oni... Oni chyba są śmierciożercami! Chcieli wyjść
ze szkoły, żeby się spotkać z Same Wiecie Kim!
Emily i Alice były przerażone.
- Mamy w szkole dwóch śmierciożerców? -
piszczała ze strachu Emily - Dumbledore chyba jest ślepy!
- DUMBLEDORE! - krzyknęła Alice,
jakby nagle o czymś sobie przypomniała - Musisz mu o tym powiedzieć, Lily.
- A jeśli mi nie uwierzy?
- W każdym razie zostanie ostrzeżony.
Przytaknęłam niepewnie, zastanawiając
się, co jeszcze w takiej sytuacji mogłyśmy zrobić. Postanowiłyśmy, że
podzielimy się tą informacją z Huncwotami. Początkowo byłam temu przeciwna, ale
wiedziałam, że Potter i Black mają znacznie więcej doświadczenia od nas i, jako
że pochodzą z rodzin czystej krwi, mogą wiedzieć coś więcej na temat
zwolenników Czarnego Pana.
Gdy wraz z przyjaciółkami zeszłam do
pokoju wspólnego, zobaczyłam, jak w tym samym czasie wchodzą do niego Black i
Potter. Najwidoczniej dopiero teraz skończył się ich szlaban. Nie uszło mojej
uwadze, że James po raz kolejny napatoczył mi się przed oczy w chwili, w której
o nim myślałam.
- Potter! - zawołałam go.
James odwrócił się i zapytał:
- O co chodzi, Evans?
- Moglibyście na chwilę tu z Syriuszem
przyjść? - zapytałam, starając się, by ton mojego głosu był jak najbardziej
naturalny.
Zgodził się bez zadawania zbędnych pytań.
Wraz z Emily, przy użycia zaklęcia "Wingardium Leviosa" przeniosłyśmy
chłopców do naszego dormitorium. Gdyby spróbowali dostać się do niego w
normalny sposób, schody zamieniłyby się w zjeżdżalnię.
Opowiedziałam im całą historię. Nie
przerywali mi i nie zadawali żadnych pytań. Po prostu z uwagą mnie słuchali.
Gdy skończyłam, jako pierwszy odezwał się Potter.
- Powinniśmy zachowywać się naturalnie. -
wyjaśnił z przekonaniem - Dopóki nie będziemy mieć dowodów, lepiej nie mówić
nic Dumbledore'owi. On uważa, że każdy jest niewinny, dopóki mu się winy
nie udowodni... Możliwe, że Evans źle coś usłyszała... - chciałam coś
powiedzieć, ale przerwał mi ruchem ręki - Lepiej będzie jednak zachować
czujność. To dość niespodziewane, by ktoś nieproszony przeniknął na teren
szkoły, a co dopiero - jeśli dotyczy to aż dwóch osób. Jeśli ktoś z nas zauważy
coś podejrzanego, trzeba będzie powiedzieć o tym Dumbledore'owi - zdecydował.
Wszyscy zgodziliśmy się, że tak będzie
najlepiej. Przyznam, że opanowanie Pottera zrobiło na mnie duże wrażenie. To
zabawne, biorąc pod uwagę, że jeszcze tego samego dnia byłam na niego zła za
zajście podczas lekcji eliksirów. Powoli zaczynało mnie już męczyć, że moje
uczucia względem Jamesa zmieniają się tak gwałtownie. Wciąż jednak nie umiałam
zrozumieć, co to może oznaczać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz