Wreszcie nadszedł dzień mojego wyjazdu do
Emily. Rodzicom było trochę żal, że nie spędzę z nimi Sylwestra, ale widocznie
zrozumieli, że u Emily będę się lepiej bawić. Co do Petunii, to było to jej
obojętne... Jak zwykle zresztą.
Ostatniego dnia nawet się z nią
posprzeczałam. I to o tego idiotę... Vernona Dursleya, który cały czas za nią
łaził. Zaczęło się dosyć niewinnie. Siedziałam w swoim pokoju i przeglądałam
zadania domowe, gdy nieoczekiwanie odwiedziła mnie Petunia. Starałam się być
miła.
- Cześć - rzekła chłodno w odpowiedzi na
moje powitanie. - Chcę zapytać, o której wyjeżdżasz, bo będę mieć gościa i nie
chcę, żebyś mi przeszkadzała.
- Co to za gość? - zapytałam - Czyżby
Dursley zamierzał poprosić rodziców o twoją rękę? - zażartowałam.
- Vernon nie przychodzi, żeby mi się
oświadczać - wycedziła Petunia. - A swoją drogą, jesteś po prostu zazdrosna.
Masz jakiegoś chłopaka w tej swojej szkole dla dziwaków?
- A żebyś wiedziała, że mam! - skłamałam,
nie wiedząc czemu - Jest jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole i nie
przypomina cielaka, tak jak Vernon.
- Założę się, że kłamiesz. - rzekła
Petunia złośliwie - Nikt się tobą nie interesuje.
Wściekłam się nie na żarty. Wyciągnęłam z
szuflady list od Jamesa z wakacji i pomachałam nim prosto przed nosem Petunii.
Następnie odczytałam jej niektóre fragmenty listu. Widać, że ją zatkało. Po
chwili jednak wydukała:
- Może i ten twój James Potter cię kocha,
ale na pewno nie jest przystojny.
- Jeszcze się przekonasz... -
powiedziałam z olimpijskim spokojem, wyprosiłam siostrę i zamknęłam jej drzwi
przed nosem.
*
Na szczęście, już kilka godzin później
znajdowałam się w domu Emily. Mieszkała w okazałej rezydencji,
zabezpieczonej wieloma zaklęciami. Przyjaciółka zaproponowała mi, żebyśmy
przeszły się na Ulicę Pokątną i kupiły to, co nam będzie potrzebne podczas
Sylwestra.
Gdy byłyśmy już na Ulicy Pokątnej,
rozdzieliłyśmy się, ponieważ chciałam jeszcze kupić kilka rolek pergaminu i
atrament. Większość swoich zapasów zużyłam w przez święta na napisanie
zaległych wypracowań.
Gdy tak spacerowałam sobie po sklepach,
mój wzrok wyłowił w tłumie czarodziejów Jamesa Pottera. Stał przed sklepem
miotlarskim i przyglądał się nowym modelom z dużym zainteresowaniem. Nie
zauważył mnie. Podeszłam do niego i się przywitałam.
- Cześć, James.
Odwrócił się i dopiero teraz mnie
zobaczył. W jego oczach błysnęło zaskoczenie i coś, czego nie umiałam nazwać.
Rezerwa w jego zachowaniu była jednak nadal dość wyczuwalna.
- Ooo... hej, Evans.
- Yyy.... Dostałeś mój list? - zapytałam.
Właściwie, nie wiedziałam, do czego konkretnie zmierzam, ale chciałam po prostu
wreszcie się z nim pogodzić.
- Dostałem. - odparł James - Trochę
mnie to zdziwiło, ale wiesz... długo nie potrafię się na ciebie gniewać,
więc jest wszystko w porządku.
To rzekłszy, uśmiechnął się do mnie w ten
swój zwyczajny, swobodny sposób. Nie spodziewałam się, że zawieszenie broni z
Potterem będzie dla mnie tak wielką ulgą. Dopiero teraz w pełni odczułam, jak
ciężko mi było być przez niego ignorowaną.
- To do zobaczenia u Emily. -
powiedziałam, uścisnęłam mu rękę na zgodę i odeszłam lekkim krokiem, nie mogąc
powstrzymać delikatnego uśmiechu. Potter był zarozumiały i napuszony, ale
bardzo się ucieszyłam, że znów mogę z nim rozmawiać.
Wkrótce spotkałam Emily i opowiedziałam
jej o zdarzeniu.
- I naprawdę napisałaś do niego list? -
nie dowierzała mi - No, to teraz się nie dziwię. Musiałaś go tym rozczulić
do reszty. Nie myślałam, że jesteś taka sprytna. - dodała po chwili,
przyglądając mi się tak, jakby widziała mnie po raz pierwszy w życiu. - Teraz
już bez trudu odbijesz go tej Natashy...
- Nie mam zamiaru. Chciałam po prostu żyć
z nim w zgodzie. Nadal podtrzymuję to, że Potter mnie nie obchodzi. -
dodałam na widok rozczarowanej miny Emily. Nie miałam zamiaru grać na
niczyich uczuciach. Zależało mi tylko na tym, by wyjaśnić wreszcie całą tę
sprawę. A to, czy rozczuliłam Jamesa listem, czy nie... Cóż, nie było to aż
takie ważne.
- Nie wiesz, co tracisz.... - mruknęła
Nortonówna.
- Wiem, że teraz tracimy czas! -
odparłam, ucinając rozmowę. Pociągnęłam Emily za rękę i opuściłyśmy Ulicę
Pokątną. To miejsce wydawało mi się teraz o wiele ciekawsze i bardziej
wypełnione magią, choć, oczywiście, nie zamierzałam przyznawać się do tego
przyjaciółce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz