W związku z tym, że w piątej klasie są sumy,
nauczyciele znęcają się nad nami okropnie. Bez przerwy tylko nauka i nauka.
Chociaż większość wolnego czasu spędzałam w bibliotece ślęcząc nad podręcznikami
i pisząc długie na kilkadziesiąt stóp wypracowania, ledwo dawałam radę oddawać
wszystkie prace w terminie. Pożyczyłam sobie nawet notatki pewnej Krukonki z
szóstego roku - Amy Collins. To jedna z prymusek. Pozwoliła mi z nich
skorzystać, widząc, jak wiele czasu poświęcam na naukę.
- Lily, nie przesadzaj już. - powtarzała mi w
kółko Emily. Nawet, jeśli zaczęła odrabiać lekcje, jej stosunek do nauki wciąż
był dość... swobodny - Sumy są za kilka miesięcy, wiesz?
- Wiem - odparłam - Ale muszę przepisać notatki
Amy. Obiecałam, że je dzisiaj oddam.
Emily spojrzała na mnie z rezygnacją i
współczuciem, po czym ruszyła w kierunku Wielkiej Sali. Ja tymczasem
dokończyłam przepisywać notatki i poszłam oddać je Amy. Na szczęście spotkałam
ją na schodach wiodących na drugie piętro i nie musiałam błądzić po
korytarzach. Nie miałam nawet pojęcia, gdzie znajduje się pokój wspólny
Krukonów.
Kiedy już wracałam, usłyszałam nagle znajome
głosy, dochodzące z jednej z klas.
- Dziwne - pomyślałam - Lekcje już dawno się
skończyły.
Podeszłam do drzwi i zajrzałam przez dziurkę od
klucza. Wprawdzie nie widziałam za wiele, ale w pewnym momencie udało mi się
zauważyć twarz Syriusza Blacka. Chwilę później, przed oczyma mignął mi Remus
Lupin.
Nagle zobaczyłam coś niesamowitego. Na środku
klasy stanął James, wymamrotał jakieś zaklęcie i... zamienił się w jelenia!
Oniemiałam na ten widok. Wiedziałam, że niektórzy czarodzieje są animagami.
Jednym z nich była na przykład profesor McGonagall. Jej transmutacje zawsze
robiły na mnie duże wrażenie, ale była w końcu doświadczonym pedagogiem. James
Potter, choć był jednym z najzdolniejszych uczniów w szkole, miał tylko
piętnaście lat. Niby jak miałby opanować tak trudne zaklęcie, skoro żaden z
nauczycieli go z nami nie przerabiał?
Chwilę po udanej transmutacji Jamesa przyszła
kolej na Syriusza Blacka. Podobnie jak Potter, ze skupieniem wypowiedział
jakieś zaklęcie i po chwili w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał,
zobaczyłam dużego, czarnego psa.
Ponownie oniemiałam. Mamy w naszej szkole dwóch
niezarejestrowanych animagów... W dodatku są nimi James Potter i Syriusz Black,
najzdolniejsi, ale też sprawiający najwięcej kłopotów, uczniowie Hogwartu!
Nic już nie mogło mnie zaskoczyć. Gdy w dziurce
od klucza zobaczyłam Petera Pettigrew, który stanął na środku klasy z
zafrasowaną miną, byłam bardzo ciekawa, w jakie on zmieni się zwierze. Peter
stał jednak w miejscu przez jakiś czas, czerwony na twarzy, ale nic się nie
wydarzyło.
- Ej, Glizdogonie. Kiedy ci się wreszcie uda?
Ćwiczymy to już od kilku lat - mruknął James zniecierpliwiony.
- Przecież się staram. - mamrotał Peter swoim
piskliwym głosikiem.
Najciszej, jak to było możliwe, oddaliłam się i
ruszyłam w kierunku pokoju wspólnego. Nie mogłam doczekać się miny Emily, gdy
jej opowiem o tym, co zobaczyłam. Wbiegłam do Wieży Gryffindoru. Emily nie było
w pokoju wspólnym. Zajrzałam do dormitorium. Leżała na łóżku i czytała ze
średnim zainteresowaniem pismo "Czarownica". W paru słowach
opowiedziałam jej o zdarzeniu i pociągnęłam w kierunku klasy, w której Huncwoci
ćwiczyli. Jak na złość jednak, nikogo tam nie było.
- Lily, dobrze się czujesz? - zapytała Emily z
troską - Może powinnaś pójść do skrzydła szpitalnego... Pani Pomfrey na pewno
ci pomoże....
- O czym ty mówisz? - syknęłam - Myślisz, że to
sobie wymyśliłam?
- Nie, ale....
W tym momencie usłyszałam czyjeś kroki. Dopiero
teraz zdałam sobie sprawę, że jest już dosyć późno i dawno powinnyśmy być w
dormitorium. Aby uniknąć złapania przez woźnego Filcha, szybko wciągnęłam Emily
do klasy, w której wcześniej trenowali Huncwoci. Byłam przerażona. Moja
przyjaciółka także. Naraziłam ją na karę, może nawet wyrzucą nas z Hogwartu?
Nigdy nawet nie dostałam szlabanu, więc przyłapanie przez Filcha byłoby plamą na
moim honorze...
Kroki woźnego na szczęście ucichły. Wyszłyśmy z
sali i zaczęłyśmy się skradać do pokoju wspólnego. Nagle na kogoś
wpadłam. Przewróciłam się. Ten ktoś pomógł mi wstać i zapytał:
- Evans? Co ty tutaj robisz?
Był to James Potter i oczywiście, jak zawsze
towarzyszył mu Syriusz Black.
Nie miałam czasu im wszystkiego wyjaśniać, wciąż
bojąc się konfrontacji z Filchem. Najwidoczniej zrozumieli moje obawy,
bo wyciągnęli jakąś mapę i kierując się nią, bezpiecznie odprowadzili nas
do pokoju wspólnego. Gdy zamknęliśmy za sobą drzwi i upewniliśmy się, że
jesteśmy sami, usiadłam na jednym z foteli przy kominku i spojrzałam groźnie na
Pottera i Blacka.
- No. Czekam na wyjaśnienia.
James i Syriusz przyjrzeli mi się z uwagą.
- Jakie wyjaśnienia? - zapytali jednocześnie.
- Dlaczego trenujecie zamianę w zwierzęta w
pustej klasie i co to za mapa. - odparłam krótko. Dosłownie ich zatkało, nie
mogłam jednak powstrzymać się od tego pytania. Z jednej strony wiedziałam, że
ćwiczenie na własną rękę tak trudnych zaklęć jest bardzo niebezpieczne i
sprzeczne z regulaminem, z drugiej jednak - skrycie podziwiałam talent i odwagę
chłopców.
Po dłuższej chwili odezwał się Potter:
- W porządku, Evans. Powiemy wam, ale musicie to
zachować w tajemnicy.
- Ok - zgodziłyśmy się, wpatrując z napięciem w
ich twarze.
- No więc to wszystko ze względu na Remusa -
zaczął James, co jakiś czas wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Syriuszem,
jakby bez słów uzgadniali, ile nam mogą powiedzieć. Nie wiedziałyśmy o co
chodzi, ale nie przeszkadzałyśmy Potterowi w opowieści - No bo wiecie...
Remus jest wilkołakiem. Pewnie zauważyłyście, że gdy ma być pełnia, to nie
chodzi na lekcje. Zamykany jest wtedy we Wrzeszczącej Chacie, tuż za
Wierzbą Bijącą, aby nie zrobił nikomu krzywdy...
Już jakiś czas temu zaczęłam podejrzewać, co może
dolegać Remusowi Lupinowi, więc ta część wypowiedzi Jamesa nie zrobiła na mnie
wrażenia. Remus był prefektem Gryffindoru, a przy tym bardzo pilnym uczniem i
miłym, życzliwym chłopakiem. Zupełnie nie pasował do dwóch zarozumialców,
Blacka i Pottera.
- Wilkołaki jednak nie są niebezpieczne
dla zwierząt - kontynuował James - Dlatego staliśmy się animagami. Żeby
móc z nim spędzać ten czas. W końcu, to nasz przyjaciel, a to tylko taki
"futerkowy problem". A jeżeli chodzi o tę mapę... - dodał, widząc, że
już otwieram usta - To Mapa Huncwotów i jest planem Hogwartu. Sami
ją stworzyliśmy. Dzięki temu mamy pewność, że nikt nas nie nakryje.
Zauważyłam kolorowe punkciki na mapie. Jeden z
nich opatrzony był napisem Lily Evans i mieścił się dokładnie w miejscu, w
którym się teraz znajdowałam. Szybko wyłapałam wzrokiem kropkę z napisem
"Argus Filch", przemieszczającą się wzdłuż trzeciego piętra. Teraz
zrozumiałam. Spojrzałam wymownie na Pottera i Blacka i powiedziałam:
- Nie musicie się obawiać. Nikomu nic nie
powiemy.
James i Syriusz spojrzeli na nas z wdzięcznością.
Rozeszliśmy się do dormitoriów. W nocy długo nie mogłam spać. Wiele myślałam o
tym, co dzisiaj przeżyłam. I chociaż nie lubiłam Jamesa, musiałam przyznać, że
jest świetnym przyjacielem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz