Przez resztę Sylwestra nie rozmawiałam z
Jamesem. Jakoś nie było okazji, co zresztą przyjęłam z dużą ulgą, bo zupełnie
nie wiedziałam, jak powinnam się zachować. Później goście się rozeszli i
zostałyśmy z Emily same. Wtedy dopiero opowiedziałam jej o całym zajściu.
Spojrzała na mnie z nieukrywanym wyrzutem.
- Nie powinnaś tak bawić się jego
uczuciami. - stwierdziła stanowczo - Teraz to on już chyba naprawdę nie wie, co
do niego czujesz.
- To on mnie objął. - broniłam się - Poza
tym wcześniej już mu mówiłam, że nie będziemy razem.
- Mimo wszystko dajesz mu jakieś znaki, a
potem dziwisz się, że on je mylnie interpretuje...
Emily spojrzała na mnie z rezygnacją i
już nie wracałyśmy do tego tematu. Musiałam przyznać jej jednak rację, bo
ostatnio zachowywałam się względem Jamesa naprawdę nierozsądnie. Sama jednak do
końca nie rozumiałam zmiany, jaka zaszła w moim zachowaniu. Oczywiście, Potter
nadal mnie irytował i dostrzegałam wszystkie jego wady, które zauważyłam już
wcześniej, ale w chwilach, w których nie robił z siebie pajaca, czułam się
dobrze w jego towarzystwie i wcale nie chciałam od niego stronić. Może James
zaczyna dojrzewać i będę mogła wreszcie go polubić?
*
Dwa dni później wróciłyśmy do Hogwartu.
Byłam szczęśliwa. Znowu znajdowałam się w moim prawdziwym domu. Cieszyłam się
nawet z tego, że czekają mnie lekcje, chociaż już po pierwszej z nich mój humor
uległ znacznemu pogorszeniu. A to wszystko oczywiście było winą Pottera.
Naszą pierwszą lekcją były eliksiry.
Kiedyś prowadził je profesor Horacy Slughorn, który bardzo mnie lubił i uważał,
że mam talent do tego przedmiotu. Należałam również do tak zwanego "Klubu
Ślimaka", na którego spotkania profesor zapraszał osoby, będące dla niego
w jakiś sposób ciekawe. Tak się jednak złożyło, że wyjechał za granicę i jego
miejsce, zarówno na stanowisku nauczyciela, jak i opiekuna Slytherinu, zajął
surowy i ponury profesor Gillian, za którym już zdecydowanie nie przepadałam.
Podczas zajęć stale szukał pretekstów, by odjąć Gryffindorowi jakieś punkty, za
to swoich podopiecznych wyraźnie faworyzował. Chociaż nie miałam nigdy
problemów z eliksirami, to od pojawienia się w szkole Gilliana - zupełnie
przestałam lubić ten przedmiot.
Podczas naszych pierwszych zajęć po
świętach Potter i Black postanowili spłatać figla jednemu ze Ślizgonów -
Severusowi Snape'owi, którego szczerze nienawidzą, zresztą z wzajemnością.
Stale przezywają go "Smarkerusem" i się nad nim znęcają, co bardzo
mnie drażni. Nigdy jednak nie udało mi się im tego wyperswadować, choć bardzo
się starałam.
Tak się złożyło, że Snape siedział w
ławce zaraz za Jamesem i Syriuszem. Profesor Gillian musiał wyjść z sali, bo
doniesiono mu, że jakiś Ślizgon z szóstego roku został zaatakowany przez grupę
Krukonów. James i Syriusz wykorzystali zamieszanie i wsypali Smarkerusowi do
kociołka sproszkowany tojad żółty, dobrze wiedząc, jaki to przyniesie efekt.
Mieszanka eksplodowała, a w całym pomieszczeniu czuć było spalenizną. Snape był
cały umorusany sadzą i resztkami eliksiru, który przyrządzał. Spojrzałam na
niego ze współczuciem, ale byłam chyba jedyną osobą, której ta sytuacja nie
rozbawiła, bo cała reszta zaczęła się z niego śmiać.
Snape nie miał zamiaru pozostać obojętnym
wobec czegoś takiego. Rzucił nienawistne spojrzenie w kierunku Pottera i Blacka
i wyciągnął różdżkę. Oni byli jednak szybsi i po paru sekundach Severus leżał
na podłodze i dławił się bańkami mydlanymi.
- Przestańcie! - krzyknęłam. -
Zrobicie mu krzywdę i Gryffindor znowu straci przez was punkty! - dodałam ze
złością.
- Umów się ze mną, Evans, to może
Smarkerus przestanie się krztusić. - powiedział przebiegle James. Nienawidziłam
takich sytuacji, w których wykorzystywał cudzą krzywdę, byle tylko postawić na
swoim. Nie zamierzałam dać się szantażować. Wyciągnęłam różdżkę i krzyknęłam:
- Expeliarmus!
Różdżki Jamesa, Syriusza i Snape'a
poleciały w moją stronę. Odczarowałam szybko Ślizgona, i to w samą porę, bo
właśnie wrócił profesor Gillian. Gdy zobaczył swego podopiecznego leżącego na
ziemi, Jamesa i Syriusza patrzących na niego ze złością oraz mnie, trzymającą
trzy różdżki, uśmiechnął się jadowicie i syknął:
- Gryffindor traci 10 punktów. Potter,
Black i Evans mają szlaban.
Ledwo byłam w stanie opanować swoją
wściekłość. Nie dość, że stanęłam w czyjejś obronie, to jeszcze zostałam za to
ukarana. Dawno nie spotkała mnie już tak jawna niesprawiedliwość.
Po lekcji James podbiegł do mnie i
usiłował mnie przeprosić, ale ja wygarnęłam mu w twarz, co o tym wszystkim
myślę:
- Posłuchaj, Potter, mam tego wszystkiego
dosyć! Lubisz znęcać się nad innymi i cierpi przez to wiele osób wokół ciebie.
Nie zrobiłam nic złego, a mam szlaban. I to wszystko twoja wina!
- Nikt nie kazał ci się w to wtrącać -
stwierdził Potter obojętnie. Najwidoczniej jego poczucie winy zdążyło się już
gdzieś ulotnić - Sama jesteś sobie winna.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się
na pięcie i poszłam do dormitorium. Za mną wiernie podążyły Emily i Alice. Jak
w ogóle mogłam myśleć, że James zaczyna powoli dojrzewać i mogłabym go kiedyś
polubić? Nic z tego, nie znoszę go tak samo jak zawsze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz