Ten czas szybko minął... Nie tak dawno
jeszcze był 1 września, a dzisiaj już pakuję swój kufer, przed wyjazdem do domu
na święta. Szczerze mówiąc, wolałabym zostać w Hogwarcie, ale rodzice nie mogli
się doczekać, by wreszcie mnie zobaczyć. Są bardzo dumni z tego, że ich córka
jest czarownicą i z wielkim zainteresowaniem słuchają moich opowieści o
Hogwarcie. Moja siostra z kolei, odkąd okazało się, że będę mogła uczyć się
czarów, odwróciła się ode mnie i nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Z tego
powodu - moje powroty do domu nigdy nie były dla mnie czymś miłym.
Sylwestra z kolei spędzę u Emily.
Zaprosiła oprócz mnie Huncwotów (jakoś to przeżyję, grunt, że James przyjedzie
bez tej swojej Natashy), a także Alice (trochę mnie to zdziwiło, bo była
początkowo do niej wrogo nastawiona) i kilku innych Gryfonów.
W pociągu do Londynu był straszny tłok.
Na szczęście znalazłyśmy dla siebie wolny przedział. Emily przez całą drogę
opowiadała mnie i Alice o tym, jaki to Syriusz jest kochany. Odkąd zostali
parą, jej myśli były niemal wyłącznie pochłonięte Blackiem. Cieszyłam się co
prawda jej szczęściem, ale wysłuchiwanie bez przerwy tego samego doprowadzało
mnie do szału.
Udawałam, że słucham z zainteresowaniem
relacji z ostatniej randki Emily i Blacka, ale tak naprawdę myślałam o czymś
zupełnie innym. O... Potterze. Od czasu naszej "rozmowy" minęło sporo
czasu, a on nawet na mnie nie spojrzał. Nie sądziłam, że będzie mi brakować
tych jego zaczepek w stylu: "Evans, umówisz się ze mną?", ale jednak
brakowało. O wiele łatwiej było mi znosić jego zaloty niż obojętność. Czułam
się tak, jakbym straciła coś ważnego. Nigdy bym nie pomyślała, że może mi
brakować zainteresowania ze strony osoby, która od zawsze tak mnie irytowała.
Dodatkowo, strasznie działała mi na nerwy jego dziewczyna, Natasha. To dziwne,
ale kiedy jeszcze nie spotykała się z Potterem, jej istnienie zupełnie mi nie
przeszkadzało, jednak teraz czułam do niej zupełnie nieuzasadnioną niechęć,
chociaż, odkąd została dziewczyną Jamesa, nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa.
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do
przedziału. Emily otworzyła drzwi, zza których wysunęła się rozczochrana głowa
Pottera. Na jego widok poczułam lekkie skurcze w żołądku. To było niezwykłe, że
pojawił się właśnie wtedy, gdy o nim myślałam. Zaraz jednak zwrócił się
bezpośrednio do Emily, po raz kolejny mnie ignorując:
- Wiesz, Peter chyba nie pojawi się na
twojej imprezie. Przed chwilą Ślizgoni trochę go... poturbowali, więc wątpię,
czy do tego czasu wydobrzeje. Oczywiście, zaraz daliśmy im z Łapą nauczkę -
dodał z błyskiem w oku - No, to tyle. Widzimy się u ciebie, 31-go grudnia.
To powiedziawszy, odwrócił się i odszedł.
Poczułam smutek i rozczarowanie. Z
jakiegoś powodu naprawdę zależało mi na tym, by się z nim pogodzić, więc
zabolało mnie to, że wciąż ma do mnie pretensje. Udałam jednak, że jego
obojętność nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia i chociaż Emily i Alice
przyglądały mi się badawczo, nie wspominałam już o tym incydencie.
Pociąg dojechał na miejsce. Gdy przeszłam
przez barierkę i znalazłam się między peronem dziewiątym i dziesiątym,
wypatrzyłam w tłumie ludzi mojego ojca. Ten uśmiechnął się do mnie i
zaprowadził do samochodu. Przez całą drogę powrotną zadawał mi niezliczoną ilość
pytań: szkoła, nauczyciele, stopnie... Jak to ojciec.
Gdy dojechaliśmy powitał mnie krzyk mojej
mamy:
- LILUŚ! NARESZCIE!!!
Gdy mnie już wyściskała i zapytała o to i
owo, zaprowadziła mnie do pokoju i powiedziała:
- Pewnie, skarbie, jesteś strasznie głodna.
Za chwileczkę będzie obiad.
Rozejrzałam się. Dopiero teraz zauważyłam
Petunię. Siedziała na kanapie i przeglądała jakieś czasopismo. Sprawiała
wrażenie, jakby wcale nie zauważyła mojego przyjścia. Wreszcie od niechcenia
odwróciła głowę w moją stronę i powiedziała:
- O... cześć, Lily.
W odpowiedzi na jej chłodne powitanie
spróbowałam się uśmiechnąć. Tak, zdecydowanie nic się nie zmieniło i Tunia (tak
nazywałam ją w dzieciństwie) wciąż ma mnie za dziwadło. Za każdym razem, gdy
przyjeżdżałam do domu na święta i wakacje, miałam cichą nadzieję, że coś w niej
pęknie i wreszcie się pogodzimy, ale ona ostentacyjnie unikała mojego
towarzystwa, jakbym miała zamiar zarazić ją jakąś śmiertelną chorobą.
Pobyt w domu bardzo mi się dłużył.
Rodzice zajmowali się swoimi obowiązkami, a Petunia spotykała się ze znajomymi.
Moją jedyną rozrywką było odrabianie prac domowych, więc większość dnia
spędzałam w swoim pokoju, pochylona nad pergaminami i otoczona podręcznikami.
Nie mogłam się doczekać, kiedy wrócę do
Hogwartu, do swoich przyjaciół. W poranek świąteczny do mojego okna wleciały
dwie sówki. Jedna należała do Alice, druga do Emily. Od Nortonówny dostałam
bransoletkę i wisiorek ze sklepu "Czarodziejskie błyskotki dla
czarodziejskiej ślicznotki", a od Alice książkę o transmutacji, którą
chciałam mieć od momentu, w którym poznałam sekret Huncwotów.
James nic mi nie przysłał. Co roku, odkąd
go poznałam, zawsze dostawałam od niego jakieś śmieszne upominki lub kartki. I
chociaż zawsze w Hogwarcie powtarzałam mu, by nic mi więcej nie wysyłam, to
przechowywałam jego prezenty, a gdy je od czasu do czasu przeglądałam,
uśmiechałam się mimowolnie, zupełnie zapominając, jakim typem człowieka jest
ich nadawca.
Gdy dzień zbliżał się już do końca i
upewniłam się w przekonaniu, że Potter nie ma zamiaru złożyć mi w tym roku
życzeń, postanowiłam sama do niego napisać. Przez chwilę toczyłam ze sobą
wewnętrzną walkę, ale doszłam do wniosku, że odrobina odwagi jest lepsza niż
kolejne miesiące spędzone na mijaniu się bez słowa.
James,
chciałabym Cię przeprosić, jeśli
swoim zachowaniem w jakiś sposób Cię zraniłam. Nie chciałam, żebyś źle mnie
zrozumiał, choć zdaję sobie sprawę, że nic nie usprawiedliwia sposobu, w jaki
się względem Ciebie zachowałam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i nie będziesz
się już na mnie boczyć.
Wesołych Świąt,
Lily.
Do listu dołączyłam paczkę słodyczy ze
sklepu w Hogsmeade i wysłałam list przez moją sowę, Laurel. Miałam nadzieję, że
James nie będzie się już na mnie gniewać, kiedy zobaczy, że sama pierwsza
postanowiłam go przeprosić. Reszta świąt minęła mi we względnie miłej
atmosferze, choć przyłapywałam się na tym, że cały czas czekam na jakąś
odpowiedź od Pottera. Nie dostałam jednak żadnego listu.
- Może wyjaśnimy sobie wszystko na
Sylwestrze? - pomyślałam z nadzieją.
Naprawdę chciałabym się z nim pogodzić,
bo obecna sytuacja doprowadza mnie już do szału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz